Dwa lata temu ubrałam posokowce w wygodne, ciepłe i łatwe do nałożenia kubraki, których krój nie pochodził z przeróbki ludzkiego modelu na psa, a z końskiego świata derek i kocy niezbędnych zwierzęciu i łatwych do założenia. Niejaka Fajka ostatnią zimę życia spędziła ciepło zapakowana. Inni właściciele psów na Dolince zauważyli niezwykłą odzież ciepło trzymającą zwierzaka od góry i od dołu. Dwa lata opierałam się przyjęciu zamówienia na kolejne stroje ale w końcu Pracownia Ubrań dla Psów i Świń znów na krótko otwarła podwoje. Uległam namowom właściciela dwóch wiekowych bokserek i małej, wesołej mieszanki różnych kudłatych piesków ostrzyżonej z przyczyn higieniczno - estetycznych do skóry. Nie przeczę że uległam zobaczywszy, jak te boksery wyglądają w strojach kupnych. Żałośnie za krótkie kubraki nie osłaniały starych zadków, a ciasne paski gniotły potężne klatki piersiowe. Polar zamiast podszewki skłaniał biedne psy do ocierania się o wszystko co napotkane. Kubraki były za małe, za ciasne i niewygodne.
Nieprzemakalne tkaniny można kupić na Madalińskiego. Pikowaną z ociepliną podszewkę też. Krojąc jak zwykle przeżywałam męki Tantala (czy będzie pasowało?), produkcja 15 metrów skośnej taśmy też była niefajna. Ale kubraki powstały. Eleganckie, z odblaskami i we właściwym rozmiarze.
Na psach kubraków nie sfotografowałam, bo w momencie przekazania lało za mocno dla sprzętu fotograficznego. Jak spotkam psy w mróz, to zrobię zdjęcia. Właściciel bokserek był tak zadowolony, że oprócz honorarium dostałam flaszkę aroniówki. Bardzo smacznej.
Z Dropsa Delight wydłubałam kolejne skarpetki wymiankowe. Poleciały już do nowej właścicielki i mam nadzieję, że będą grzały nogi bardzo porządnie. Przede mną jeszcze jedne obowiązkowe skarpetki dla naszego dozorcy. Jako przeprosiny od Muszki, która dziabnęła go w łydkę jak włączył odkurzacz do liści. Nie chcę mieć w nim dożywotniego wroga. A Muszka chyba po prostu ma bardzo czuły słuch i niektórych dźwięków nie trawi. Nienawidzi wszelkich głośnych motorków: kosiarek do trawy, odkurzaczy do liści, motocykli, odkurzaczy i... telefonicznego dzwonka. Przy dzwonku wyje przeciągle. Ostatnio dostała szału gdy Kretka bawiła się piszczącą piłeczką. W jej oczach było widać wielkie cierpienie a potem rzucała się na Kretkę. Nawet pogryzła ją w nos. I piszczące piłeczki są w użyciu tylko na spacerze.
A na zajęciach z malarstwa ćwiczymy jesienną martwą naturę. Dynie, kalafiory, papryki, cytryny i masę różnych innych warzyw ułożono w koszach i garnkach. Moja kompozycja, całkiem nie frontalna wymaga jeszcze trochę pracy, ale jest dowodem na to, że się nie lenię.
A w głowie planów a planów. Jedna taka Dobra Wróżka obdarowała mnie takimi włóczkami na skarpetki i takimi wzorami na lalkowe suknie, że aż mi się oczy śmieją i ręce świerzbią. Worek włóczek i książkę taszczę za sobą po mieszkaniu gdzie się tylko ruszę i planuję, planuję planuję. Niestety najpierw szara rzeczywistość skarpet dla dozorcy w rozmiarze 43.