Tego mi było trzeba! Już zdążyłam zapomnieć jak takie nicnierobienie
wygląda i jak fajnie jest się usadowić na sofie z książką, ciepłą herbatą i pachnącymi
pierniczkami albo orzechami do łupania. Nic nie musieć, ale wszystko móc zrobić.
Nidzie się nie spieszyć i na nikogo nie czekać. Nie poganiać dzieci o poranku i
nie zastanawiać się w drodze do pracy czego dzisiaj zapomniałam. Nie jeść kanapki w biegu, nie szukać
gorączkowo w torebce kluczy, nie wysyłać córce sms-a „powieś pranie jak wrócisz”.
Już zapomniałam że tak się da! Że świat się od tego nie zawali a rodzina nie
umrze śmiercią głodową i nie będzie zmuszona
do chodzenia w ostatniej, podartej i brudnej koszulinie. Oj tak, takie świąteczne nicnierobienie jest
potrzebne!
Najlepiej wychodzi kiedy dołączy się do niego ktoś
bliski. Wespół w zespół jak śpiewali Starsi
Panowie jest przyjemniej!
Gramy w planszówki, spacerujemy z psem, odwiedzamy
znajomych, objadamy się łakociami, śpiewamy kolędy, oglądamy ulubione filmy,
opowiadamy sobie różne historie, śmiejemy się i przekomarzamy jak przystało na rodzinę.
Czy nie na tym właśnie polega magia
Świąt?
Zapomniałam już że nie zdążyłam umyć okien w sypialni, że po powrocie do pracy czeka na mnie stos dokumentów dla księgowej, że w remontowanym mieszkaniu potrzebna jest płyta indukcyjna po którą nie zdążyłam pojechać a w samochodzie przepaliła się żarówka. Czy to ważne? Wzięłam wolne i do piątku mam czas na nicnierobienie z moją rodziną! Hurra!
Zapomniałam już że nie zdążyłam umyć okien w sypialni, że po powrocie do pracy czeka na mnie stos dokumentów dla księgowej, że w remontowanym mieszkaniu potrzebna jest płyta indukcyjna po którą nie zdążyłam pojechać a w samochodzie przepaliła się żarówka. Czy to ważne? Wzięłam wolne i do piątku mam czas na nicnierobienie z moją rodziną! Hurra!