Nothing Special   »   [go: up one dir, main page]

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dyeing. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dyeing. Pokaż wszystkie posty

piątek, 5 sierpnia 2016

Wprawki śliwkowe

Zagroziłam swojemu kołowrotkowi, że go oddam mojej mamie  na podpałkę, bo fochy robił. Zaczął działać jak należy.
Ufarbowałam 100 gramów czesanki zwiniętej w luźny warkocz (tak naprawdę w tłusty łańcuszek szydełkowy) z inspiracji tutorialem Deborah z ChemKnits.


Ułożywszy czesankę wlałam najpierw czerwoną farbkę, odczekałam, aż się trochę wchłonie. Pokropiłam tu i tam żółtą, a po chwili wlałam farbkę niebieską. Przykryłam pokrywką i zdecydowałam nie mieszać, chcąc poznać możliwości takiej metody farbowania. Nie sfilcowałam (brawo!), wysuszyłam i przędę.
Po farbowaniu czesanka wyglądała tak: pyszne fiolety, przejścia kremowe (tam gdzie farbka nie dotarła) trochę ciepłych brązów.

Po przygotowaniu do przędzenia mamy taką śliwkową chmurkę.

Pojedyncze nitki gotowe do połączenia w jedną:


A pierwsza część gotowej nici wygląda tak.

Teraz jeszcze trzeba zrobić próbkę na drutach. A może od razu coś do noszenia?




poniedziałek, 25 lipca 2016

Wciąż zakręcona...

Runo owcze wypełnia moje myśli. Poziom lanoliny we krwi osiąga wartości krytyczne, możliwe, że wkrótce przedawkuję. Z dziką rozkoszą eksploruję nowe pola rękodzielne porzucając dotychczasowe zajęcia.
Nie oznacza to, prawdę mówiąc, że mam wielkie sukcesy w tych nowych dziedzinach, raczej wiele całkiem udanych prób uratowania się z katastrofy. Na przykład podczas ostatnich prób farbowania czesanki nie dość że zachlapałam kuchnię (barwniki dość łatwo wżarły się w kuchenne linoleum), nie dość, że jak obłąkaniec, pochlapałam całe 200 gramów czesanki barwnikami o stężeniach tak gęstych, że łyżka staje, to jeszcze tę nieszczęsną czesankę dość skutecznie sfilcowałam. Niecierpliwość przy farbowaniu czesanki nie popłaca :-(
Wciąż jeszcze w pełni nie rozumiemy się z kołowrotkiem. Wcześniej kręcił ładnie, teraz kręci brzydko, a to z powodu kombinowania z naciągami. Mój kołowrotek, co to ponoć Holender płakał, jak go sprzedawał, jest kołowrotkiem o podwójnym napędzie. To znaczy, że od koła do zespołu wrzeciona idą dwa sznurki, jeden na szpulkę, drugi na przęślik. Sugerując się wpisami w fejsikowym Klubie Prządki (stanowiącym niejako kontynuację myśli przewodniej strony Polskie Wrzeciona) postanowiłam pozmieniać ze sznurki napędowe na coś innego, skutkiem czego trudno mi jest teraz dokonać regulacji, dzieją się rzeczy, których nie rozumiem i które próbuję poprawiać w drodze eksperymentu; tym sposobem niszczę kolejne partie czesanki.
A wszystko to oczywiście w asyście dwuipółletniej osóbki, która już próbuje przejąć moje miejsce przy kołowrotku. Serio. Zatem zeszłoroczne zdjęcie ze skansenu okazało się niejako prorocze.


niedziela, 17 maja 2015

Speedy Gonzalez czyli eksperment farbiarski

Kiedyś zrobiłam eksperyment, żeby sprawdzić, czy dam radę uprząść trochę wełny. Uprzędłam. Zwinęłam. Schowałam.Za mało jej było, żeby do czegoś użyć. Ale przypomniałam sobie o niej, kiedy mnie sparło na farbowanie wełny. Do eksperymentów - jest w sam raz.
Jak się poczyta tu i tam, to się okazuje, że kuchnia obfituje w wyposażenie i materiały do podobnych prac. Jest patelnia do paelli, jest ocet, są barwniki spożywcze (u mnie pozostałości po Wielkanocy - barwniki do jajec). Wełnę namoczyłam, ułożyłam i... co ja wam będę opisywać, sami popatrzcie:


Pojechałam po bandzie i wrzuciłam wszystko - jak eksperyment, to eksperymentujemy, prawda?


Po drodze dochlupnęłam więcej octu, bo coś sytuacja była blada. Jak chwyciło...


...to wylazło z garnka coś takiego:






Ale czy z takiej pstrej włóczki da się w ogóle coś zrobić? przyznam szczerze, że dotychczas nie wyobrażałam sobie swetra z takiej ciapatej włóczki. No ale właśnie zaczęłam sobie wyobrażać. Prosty, luźny krój, raglan. Takie ciepełko na jesień.



Akurat tej włóczki jest za mało, by coś z niej konkretnego zrobić, ale już zaraz, już niedługo pokażę wam wełnę inną niż wszystkie, która już u mnie jest i czeka na SPA ;-) 

A dlaczego Speedy Gonzalez? Bo mi farbowanie wełny chodzi po głowie już jakieś  pięć lat, od kiedy Marta z Zagrody popełniła wielce inspirujący i informujący post o swoich poczynaniach farbiarskich...

niedziela, 5 kwietnia 2015

Wielkanocnie

Przez kilka lat nie robiłam pisanek. Nie zlożyło się, zabrakło czasu, były różne zmartwienia. W tym roku mi się poszczęściło. Był czas, wena, wewnętrzna pilna potrzeba. No, "czasami człowiek musi, inaczej się udusi". Trafiłam na wpis o jajkach na tym blogu i nie było już odwrotu. Parę chwil na szatańskim pinterestu i już miałam gotowe wzorki do przeniesienia na jajka.


Muszę przyznać, że dłubanie tych koronek to trudne zadanie. Czasochłonne i pracochłonne. Ale warto było trochę nad tym poślęczeć, bo wyszły mi jedne z najpiękniejszych kraszanek w mej rękodzielniczej karierze.


Wesołych Świat Wielkiej Nocy, kochani moi Czytelnicy!