A tymczasem na własnym podwórku znajduje się to, na czym człowiekowi zależy. Rzecz dotyczy ramek. Moje ostatnie zielnikowe hafty dostawały już odleżyn w ciasnym pudełku, a ja za nic nie mogłam znaleźć odpowiedniej kompozycji u dotychczasowego oprawiacza. I jak to najczęściej bywa, o ramach zadecydował przypadek. Zupełnie nieoczekiwanie natrafiłam na
firmę z sąsiedniego województwa, która za niezwykle atrakcyjną cenę oferuje prawdziwe drewniane ramy. Rozmiar jednej z nich idealnie współgrał z moją interpretacją zielnika, więc postanowiłam zaryzykować i ... nie żałuję. Nic a nic. Postawiłam na prostotę, a rama w odcieniu bielonej sosny, jak dla mnie, świetnie współgra z aidą rustico, na której wyszywałam wisterię i tulipana. Zresztą oceńcie sami.
Dziękuję Wam gorąco za ciepłe słowa pod adresem szydełkowych tworów :) Na razie odpoczywam od cienkiego kordonka ;) Zasłużyłam ;)
Pozdrawiam Was serdecznie!