Strona główna » Polska broń pancerna » tankietki » część 4 – Artyleria – Steel Panthers – ostatnie zmiany | |||
© Michał Derela, 2007 | Aktualizacja: 15. 9. 2024 |
Część I: Historia powstania, produkcja i rozwój --- Część II: Malowanie, opis techniczny, dane i modele
Część III: Użycie tankietek i galeria --- Część IV: Tankietki z działkami 20mm --- Działa samobieżne
Część V: Eksperymentalne tankietki --- Część VI: Zagraniczna służba --- Część VII: Sprzęt towarzyszący --- Galeria TKS
TKS z działkiem, porzucony we wrześniu 1939 – prawdopodobnie należący do 51 Dywizjonu Pancernego, we wsi Piasek |
Jedynymi spośród ponad 570 polskich tankietek – lekkich bezwieżowych czołgów rozpoznawczych, mogącymi skutecznie walczyć z bronią pancerną przeciwnika we wrześniu 1939 roku, były nieliczne wozy TKS przezbrojone w działko automatyczne 20 mm polskiej konstrukcji, klasyfikowane wówczas jako najcięższy karabin maszynowy (nkm). Były one niewątpliwie jednymi z najbardziej wartościowych polskich pojazdów pancernych kampanii wrześniowej. Niestety, program ich przezbrojenia postępował z opóźnieniami, i z tego co wiadomo, tuż przed samą wojną zdołano przebroić jedynie 24 z planowanych 150 tankietek – aczkolwiek najnowsze analizy nie wykluczają, że mogło powstać jeszcze do ośmiu dalszych. Dzięki atutom w postaci ruchliwości i małych rozmiarów, okazały się w warunkach kampanii 1939 roku swojego rodzaju niszczycielami czołgów, groźnymi dla czołgów początkowego okresu wojny. Ich zastosowanie bojowe zostało od lat 90. spopularyzowane, jednak z drugiej strony obrosło w mity, sprowadzające niesłusznie wysiłek polskich pancerniaków do wyolbrzymionych wyczynów jednego żołnierza...
Historia powstania i rozwoju polskich tankietek w artykule głównym, opis techniczny, dane, malowanie i modele w części II.
Uwaga: linki bez podkreślenia są zewnętrzne do artykułów Wikipedii.
Od razu po zakupie licencji na wytwarzanie brytyjskiej tankietki Carden-Loyd Mk.VI i następnie podjęciu produkcji ulepszonego pojazdu własnej konstrukcji TK (TK-3), zdawano sobie w Polsce sprawę, że tankietka uzbrojona w ciężki karabin maszynowy 7,92 mm wz. 25 Hotchkiss nie może walczyć skutecznie z pojazdami pancernymi, a nadaje się jedynie do zwalczania siły żywej i pojazdów nieopancerzonych. Ponieważ już Brytyjczycy oferowali jako jeden z wariantów Carden-Loyda lekkie działo samobieżne uzbrojone w działko kawaleryjskie Vickers 47 mm, także w Polsce przewidywano rozwinięcie własnych wariantów silniej uzbrojonych pojazdów wsparcia. Rozwój polskich konstrukcji na bazie tankietki poszedł dwutorowo: skonstruowano eksperymentalne lekkie działo samobieżne TKD z działkiem piechoty 47 mm wz. 25 Pocisk, a także podjęto próby zastąpienia w standardowej tankietce karabinu maszynowego przez wielkokalibrowy karabin maszynowy lub działko kalibru 20 mm – przy czym oba rodzaje broni klasyfikowane były w Polsce przed wojną jako „najcięższy karabin maszynowy” (nkm).
Początkowo planowano uzbrojenie tankietek TK we francuski karabin maszynowy 13,2 mm wz. 30 Hotchkiss, który testowano w 1931 roku, zamontowany w czołgowym jarzmie uniwersalnym z lunetą celowniczą. Według J. Ledwocha, w 1931 roku jeden z nkm-ów zamontowano testowo w przebudowanej tankietce TK z pancerzem żelaznym, w jarzmie uniwersalnym inż. Napiórkowskiego. Nie są znane niestety zdjęcia takiego pojazdu. Ponieważ w testach jego przebijalność pancerza okazała się niska, a rozrzut pocisków zbyt duży (na odległość 100 m stwierdzono rozrzut na szerokość 60 cm), zrezygnowano z tej broni na rzecz uzbrojenia tankietek w działko kalibru 20 mm. Należy jednak zaznaczyć, że taka wartość rozrzutu pocisków wynikała zdaniem L. Erenfeichta z prowizorycznego mocowania, a próby na podstawie kołowej wykazywały bardzo dobrą celność broni. Mimo negatywnej oceny, zakupiono w 1932 roku niewielką partię 16 sztuk nkm 13,2 mm i uzbrojono w nie przejściowo czołgi Vickers E. Rozpatrując możliwość przezbrojenia tankietek należy jednak zwrócić uwagę, że co prawda kwestia ta nie była podnoszona w znanych dokumentach, ale standardowy zakładany od góry wygięty 30-nabojowy magazynek nkm-u i tak nie mieściłby się w żaden sposób pod pancerzem tankietek, wystając także do przodu ponad jarzmem, co wymagałoby skomplikowanej i nieforemnej zmiany kształtu pancerza.
Eksperymentalna tankietka TKS z działkiem Solothurn S18-100 (można je odróżnić od nkm FK-A po krótszej lufie, osadzonej niżej i po prawej stronie, w mniejszej osłonie). |
Na przestrzeni kolejnych lat testowano w Polsce kilka modeli działek automatycznych kalibru 20 mm dla piechoty. Pierwszą próbą uzbrojenia tankietki w działko 20 mm było jednak zastosowanie samopowtarzalnego działka Solothurn S18-100, klasyfikowanego wówczas jako najcięższy karabin (nkb). Już na początku lat 30. inż. Rudolf Gundlach wykonał rysunkowe studium zamontowania go w tankietce TK. W czerwcu 1935 roku zakupiono w Szwajcarii cztery egzemplarze S18-100 do prób i eksperymentalnie zamontowano broń w jednej tankietce TKS. 5 lutego 1936 przeprowadzono próby poligonowe pojazdu z działkiem zamontowym w prowizorycznym jarzmie kulistym. Z uwagi na umieszczony po lewej stronie magazynek, broń nie mogła być odchylana w prawo, wobec czego pod koniec roku zamontowano ją w nowym przedłużonym jarzmie kardanowym, z półkulistą osłoną, zapewniającym kąt ostrzału w poziomie 35°. Próby te wykazały celowość uzbrojenia tankietek w działko tego kalibru, jednakże Solothurn S18-100 nie spełniał wszystkich wymagań, w tym strzelał jedynie ogniem pojedynczym. Działka automatyczne Oerlikon J LAS i Solothurn S5-100 (zakupiony w 1935), testowane na podstawach piechoty, również nie spełniały całości wymagań (m.in. Oerlikon J, testowany jako pierwszy w 1931 lub wg innych informacji w 1934 roku, został odrzucony z uwagi na zbyt dużą masę i mało nowoczesną konstrukcję – niską przebijalność, i ostatecznie nie wypróbowano go w czołgu). Postanowiono więc poszukać nowszego wzoru broni tego typu, w miarę możliwości wspólnej dla celów broni pancernej, lotnictwa i obrony przeciwlotniczej i przeciwpancernej piechoty. W 1937 roku zakupiono do testów nowe działka 20 mm Oerlikon FFS i Madsen,
TKS testowany z działkiem 37 mm wz. SA w 1936 (holowany przez prototyp czołgu 7TP). |
Warto wspomnieć, że w 1936 roku testowano również tankietkę TKS uzbrojoną w krótkolufowe działko półautomatyczne kalibru 37 mm Puteaux wz. SA , zamontowane w zaadaptowanym standardowym jarzmie uniwersalnym, podobnie jak w części polskich samochodów pancernych (więcej na stronie o działach samobieżnych). Działko Puteaux było prostą bronią, najlepiej nadającą się do zwalczania celów nieopancerzonych i gniazd broni maszynowej, natomiast miało słabą przebijalność pancerza. Znane jest tylko zdjęcie z prób, a szczegóły i wyniki testów nie są znane, lecz Wojsko Polskie zmierzało w tym czasie do eliminacji tej broni z uzbrojenia jako przestarzałej i projekt najwyraźniej zarzucono. Wydaje się, że mimo to pojazdy takie mogły stanowić proste i tanie do uzyskania pojazdy wsparcia w plutonach tankietek, z pewnymi ograniczonymi możliwościami zwalczania broni pancernej (w praktyce, samochody pancerne wz. 29 uzbrojone w tę broń okazały się całkiem skutecznym środkiem walki z lekkimi czołgami).
W 1937 roku w Fabryce Karabinów w Warszawie, pod kierownictwem inż. Bolesława Jurka, skonstruowano najcięższy karabin maszynowy 20 mm wz. 38 model A (w skrócie: FK-A). Na podstawie wyników prób prowadzonych w 1938 roku, dla potrzeb broni pancernej został oceniony jako lepszy od testowanych konstrukcji zagranicznych Oerlikon i Madsen, miał on także nieco lepszą przebijalność pancerza. Do czasu opracowania jeszcze nowszych konstrukcji, postanowiono wszcząć jego produkcję jako tymczasową broń dla broni pancernej i piechoty, natomiast docelowym modelem nkm-u miał być nowo opracowywany model C (działający na zasadzie odprowadzenia części gazów prochowych). Latem 1938 roku zamówiono pierwszą partię 100 sztuk modelu A, pod oznaczeniem: nkm wz.38. Równocześnie w połowie 1938 roku prototyp, jeszcze nie przystosowany do potrzeb broni pancernych, testowano na czołgu 4TP. Dwa przedprodukcyjne nkm-y przystosowane dla broni pancernych dostarczono pod koniec tego roku. Paradoksalnie, jako pierwszy testowano nkm na modelowej tankietce TK, mimo konieczności dalej idących przeróbek w stosunku do TKS (zobacz dalej), i na niej przeprowadzono do lutego 1939 główny cykl prób wojskowych[4].
Dla zastosowania nkm-u w tankietkach opracowano podstawę czołgową z jarzmem kardanowym, konstrukcji inż. Jerzego Napiórkowskiego, umożliwiającym ruch w osi pionowej i poziomej. Jarzmo było osłonięte dużą półsferyczną ruchomą osłoną pancerną (dla celów porównawczych 13 osłon z pierwszej serii wykonano odlewanych, dalsze – kute). Lufa była zamocowana pośrodku wysokości osłony patrząc z boku, ale przesunięta na lewo od jej punktu centralnego. Przezbrojenie tankietki TKS wymagało stosunkowo niewielkich zmian w pancerzu, jak: wymiana przedniej płyty z większym otworem na jarzmo broni i zamiana zagiętej płyty dachu nad wykuszem i strzelcem-dowódcą na dwie oddzielne płyty. Nowa górna płyta nad dowódcą została nieco wydłużona, a znajdujące się w niej gniazdo peryskopu odwracalnego Gundlacha zostało przesunięte w lewo od osi broni z uwagi na jej wymiary (część przezbrojonych tankietek były to wozy wczesnej serii, nie posiadające wcześniej w ogóle peryskopu). W górnym włazie dowódcy usunięto przednią klapę, a za to przedłużono przednią część tylnej dwuczęściowej klapy. Właz dowódcy był przez to nieco krótszy, niż w zwykłych TKS-ach, i zakrywany był tylko klapą z tyłu. Zmianie uległo także rozmieszczenie tulejek dla chorągiewek sygnalizacyjnych. Poza tym, modyfikacja pociągała konieczność niewielkich zmian rozmieszczenia wyposażenia wewnętrznego oraz zamocowania nowych uchwytów na 15 pięcionabojowych magazynków. Szesnasty magazynek przewożony był załadowany w broni. Zauważalnym detalem było usunięcie zbędnego masztu do strzelania przeciwlotniczego z prawej strony kadłuba. Przebudowę TKS opracowano w lutym – marcu 1939. Ponieważ płyty pancerne tankietek były skręcane, modyfikacja mogła być dokonana z użyciem nowych płyt w warsztatach batalionowych, według instrukcji wydanej 22 czerwca 1939. Przezbrojenie TK-3 pociągało za sobą natomiast konieczność dalej idących zmian (szczegóły niżej). Koszt przeróbek TKS bez samej broni szacowano na 4000 zł, a TK-3 na 5000 zł, natomiast cena nkm z lunetą wynosiła ok. 30.000 zł[4]. Opis techniczny i opancerzenie tankietek z nkm nie różniły się poza tym od bazowych modeli TK i TKS. Dane techniczne również były w zasadzie takie same, z wyjątkiem nieco zwiększonej masy oraz długości (3285 mm).
Można wspomnieć, że prowadzono też w I połowie 1939 roku – na żądanie piechoty – prace studyjne nad zamontowaniem w tankietce nkm-u w wieży obrotowej, dostosowanej do ognia przeciwlotniczego, lecz z uwagi na małe wymiary tankietki koncepcja ta była zupełnie niepraktyczna i na skutek (słusznego) oporu Dowództwa Broni Pancernych, odstąpiono od niej.
TKS z działkiem 10 Brygady Kawalerii internowany na Węgrzech. Zwraca uwagę osłona przeciwpyłowa jarzma broni (nie wiadomo, czy standardowa, czy wprowadzona samodzielnie w tej jednostce) oraz wysoko umieszczony tłumik, wskazujący na TKS wczesnej produkcji, ograniczający widok przez peryskop do tyłu. Pozują żołnierze: węgierski i polski. [2] |
Począwszy od 1937 roku kilkakrotnie zmieniano plany ile tankietek przezbroić w nkm-y, które wahały się od przezbrojenia 1/3 liczby tankietek do ich całości. Wahano się też początkowo co do celowości przezbrojenia tankietek TK-3, które były bardziej zużyte. W referacie z 26 kwietnia 1939 roku dla Szefa Sztabu Generalnego Dowództwo Broni Pancernych określiło, że w miarę funduszy, początkowo zostanie przezbrojonych 100 czołgów TKS (według pierwotnych założeń, po 5 tankietek w kompanii), następnie reszta TKS (łącznie 270), a następnie stopniowo czołgi TK (łącznie około 570 tankietek). W końcu, pod koniec maja 1939, w związku ze złożeniem zamówienia na kolejne 100 nkm-ów, podjęto decyzję o przezbrojeniu łącznie 150 czołgów: 80 TKS i 70 TK-3.
Na przełomie 1938 i 1939 roku trwał wyścig z czasem w celu wdrożenia w różnych zakładach produkcji nkm-ów, ich luf, amunicji i celowników, a także osłon jarzm w zakładach Lilpop, Rau i Loewenstein (odlewane) i PZInż (kute) oraz płyt pancernych w Hucie Baildon w Katowicach i Zakładach Południowych w Stalowej Woli. Produkcja nkm-ów została zlecona firmie Zieleniewski S.A., która w tym celu uruchomiła nową fabrykę w Sanoku. Uznawane to bywa z obecnej perspektywy za błąd, gdyż państwowa Fabryka Karabinów mogła uruchomić ich produkcję szybciej – z drugiej jednak strony, było to wyrazem słusznej tendencji do rozproszenia zakładów zbrojeniowych. Ostatecznie z punktu widzenia przezbrojenia tankietek nie miało to znaczenia, gdyż tempo ich przezbrajania było uzależnione także od produkcji pancerzy i pozostałego osprzętu, a w szczególności płyty pancerne miały być dostarczane z obu hut dopiero od połowy lipca 1939 roku.
4 maja 1939 Dowództwo Broni Pancernych poleciło przezbroić w nkm-y pierwsze 10 tankietek TKS, lecz ostatecznie pojazdy do przeróbki wytypowano dopiero 7 lipca (z kilku jednostek)[4]. Pierwsze 10 nkm-ów dostarczono wojsku w maju 1939, kolejne 10 w lipcu. Na początku lipca też zlecono przezbrojenie kolejnej partii 14 TKS (pochodzących z 12 Batalionu Pancernego, przezbrajanego w Renault R-35), a 14 sierpnia – pozostałych 56 TKS i 70 TK-3. Według planu, wszystkie 150 miało być przezbrojonych do stycznia 1940. Mimo planów i nacisków władz wojskowych na przyspieszenie terminów, program borykał się z opóźnieniami poddostawców. Dla przyspieszenia prac, przerobienie całej partii zlecono Fabryce Samochodów PZInż w Czechowicach (Ursusie), zamiast pierwotnie przewidzianych Warsztatów Doświadczalnych Biura Badań Technicznych Br.Panc. (dla pierwszych 10 sztuk) i warsztatów batalionowych. Pierwsze 10 czołgów ukończono pod koniec lipca, a prawdopodobnie wszystkie 14 drugiej serii – w sierpniu (brak jest informacji wprost o ukończeniu w terminie wszystkich 14 sztuk drugiej serii, lecz nie było ku temu żadnych znanych przeszkód). Do wybuchu wojny zdołano wyprodukować około 55 nkm-ów (wg relacji H. Wojtulewskiego), liczba kompletów części do przezbrojenia mogła być jednak niższa. Mimo to, według harmonogramów dostaw, do 31 sierpnia były gotowe wszystkie elementy wyposażenia dla 40 wozów[4].
Poza pierwszą i drugą partią 24 tankietek TKS, według harmonogramu z 14 sierpnia, „w nieprzekraczalnym terminie” do 30 sierpnia 1939 miało być wykonane kolejne osiem, a orientacyjnie do 15 września dalsze 8 TKS i 16 TK. Brak jednak dowodów, żeby je wykonano, a nawet brak jest znanych dokumentów, żeby bataliony pancerne miały dostarczyć konkretne TKS-y do przezbrojenia, stąd część autorów wątpi, czy w ogóle rozpoczęto nad nimi prace[4]. Ostatecznie więc wiadomo jedynie, że przezbrojono do wybuchu wojny 24 czołgi TKS. Nie można jednak wykluczyć, że pod koniec sierpnia lub w ciągu pierwszych dni wojny ukończono dalsze czołgi, o ile były one dostarczone do przezbrojenia[4]. W istocie mogło powstać i zostać rozdysponowane więcej czołgów – aż do 32 sztuk, ku czemu skłania się J. Korbal[11].
W maju 1939 zdecydowano ostatecznie poddać przebudowie także tankietki TK (TK-3) w celu uniknięcia konieczności mieszania różnych typów sprzętu w pododdziałach wyposażonych w TK-3, powodującego komplikacje z utrzymaniem sprzętu i zaopatrzeniem w części. Już pod koniec 1938 roku w nkm przezbrojono eksperymentalnie egzemplarz modelowy tankietki TK, co wymagało dobudowania z przodu nadbudówki pancernego wykuszu strzelca, upodobniającego ten pojazd nieco do TKS (w przebudowanym TK nadbudówka była dłuższa o wykusz i nie było cofniętej części przed kierowcą). Tankietka ta otrzymała również peryskop odwracalny Gundlacha dla strzelca/dowódcy, co poprawiło jego warunki obserwacji. Pociągnęło to za sobą zmianę konfiguracji przedniej części włazu w suficie (osobne jednoczęściowe przednie klapy włazów dla dowódcy i kierowcy, zamiast wspólnej szerokiej dwuczęściowej klapy). W egzemplarzu modelowym usunięto ponadto prawą klapę z przodu wanny kadłuba, umożliwiającą dostęp do mostu napędowego i hamulców, która kolidowała z nową nadbudówką. W styczniu 1939 przeróbka taka została zaaprobowana, a 14 sierpnia 1939 wydano instrukcję przebudowy i złożono w PZInż wstępne zamówienie przebudowy 70 TK-3.
Pod koniec sierpnia 1., 5. i 8. Bataliony Pancerne miały wysłać do przezbrojenia po cztery TK-3 (przy tym, 1.i 8. Batalion miały to uczynić po otrzymaniu TKS z działkami, przydzielonych pierwotnie dla WBP-M). W orientacyjnym terminie do 15 września 1939 planowano przezbroić w ten sposób 16 pierwszych tankietek TK, lecz brak dowodów, żeby zdołano to uczynić (niektóre publikacje sugerują, że trzy mogły zostać zmodyfikowane). Tankietki te miały trafić do dywizjonów o numerach 71, 81, 51, 11, ale trzy pierwsze otrzymały w międzyczasie TKS z działkami. Jak dotąd, wśród licznych zdjęć polskiego sprzętu wykonywanych przez Niemców nie ujawniono żadnych TK-3 z działkami. Brak jest też informacji o dalszych losach egzemplarza modelowego (prawdopodobne jest według nas, że został skonstruowany ze zwykłej stali, nie pancernej, i nie wiadomo też, czy nkm nie został z niego po przetestowaniu zdemontowany).
Tankietki TKS z nkm i inne pojazdy 10 Brygady Kawalerii, po przekroczeniu granicy węgierskiej. Zwracają uwagę pokrowce na jarzmach broni i wylotach luf. Tankietki mają namalowane ciemne prostokąty obok luku obserwacyjnego kierowcy, o niejasnym przeznaczeniu. Zobaczcie także szerszą scenę. [2] |
Porzucony we wrześniu 1939 TKS z nkm na samochodzie Polski Fiat 621L. Dobrze widoczny kamuflaż samochodu (zwykłej ciężarówki skrzyniowej, nie transportera). [Fotografia dzięki uprzejemości z kolekcji Ireneusza Zapaśnika] |
Początkowo przewidywano przydzielanie pięciu tankietek z nkm na szwadron lub kompanię tankietek (13 pojazdów), lecz 2 czerwca 1939 Dowództwo Broni Pancernych ograniczyło tę liczbę do czterech (po dwie na pluton), rezygnując z przezbrojenia czołgu dowódcy. Zgodnie z pierwotnym planem rozdziału z 21 czerwca 1939, po brygadach zmotoryzowanych (po 8) miały je otrzymać w kolejności dywizjony pancerne brygad kawalerii: 71, 51, 81, 11, 91, 62, 61 (łącznie 44 pojazdy TKS i TK). Na skutek żądań dowódców armii i brygad, plan rozdzielenia tankietek z nkm-ami zmieniał się jednak w ciągu ostatnich tygodni przed wojną, przy czym wobec braków w dokumentacji, zmiany te nie są dobrze udokumentowane i nie ma pewności co do wszystkich pododdziałów, które je otrzymały. Należy pamiętać przy tym, że przed wojną polska broń pancerna zorganizowana była w bataliony pancerne, które były jednostkami czasu pokoju i w razie wojny miały mobilizować mniejsze pododdziały.
W pierwszej kolejności, 8 tankietek TKS z nkm (przekazanych przez 2 Batalion Pancerny w Żurawicy) miało znaleźć się w zmotoryzowanej 10 Brygadzie Kawalerii płk. S. Maczka. Spotykane są co prawda wątpliwości w publikacjach, czy brygada miała ostatecznie 8 czy 4 tankietki, lecz najprawdopodobniej pododdziały Brygady otrzymały wszystkie etatowe tankietki, w tym cztery w dywizjonie rozpoznawczym (wyposażonym w TKF) i cztery w 101 Kompanii Czołgów Rozpoznawczych (wyposażonej w TKS)[uwaga 1].
Kolejne 8 sztuk miało się znaleźć w drugiej brygadzie zmotoryzowanej: Warszawskiej Brygadzie Pancerno-Motorowej (WBP-M), ale na podstawie rozkazu z 23 sierpnia brygada ta przesłała swoje tankietki z działkami do 1 Batalionu Pancernego w Poznaniu i 8 Batalionu w Bydgoszczy, z przeznaczeniem dla szybciej mobilizowanych pododdziałów, a sama miała otrzymać nowe tankietki do 5 września[4]. Przyjmuje się, że ostatecznie do WBP-M trafiły na początku września tylko cztery czołgi z działkami, przydzielone po dwa do jej dywizjonu rozpoznawczego i 11 Kompanii Czołgów Rozpoznawczych. Jednakże, nie można wykluczyć, że brygada otrzymała pełny etatowy przydział – a oficer techniczny jej dywizjonu rozpoznawczego mówił z kolei w relacji o 6 tankietkach z nkm[11]. W sierpniu planowano zwiększyć w dalszej kolejności liczbę tankietek z działkami do 12 w każdej z brygad, tworząc dodatkowe plutony czołgów w pułkach zmotoryzowanych, lecz nie zdążono tego zrealizować[4].
Po cztery tankietki TKS z nkm przydzielono do 71 Dywizjonu Pancernego Wielkopolskiej Brygady Kawalerii i 81 Dywizjonu Pancernego Pomorskiej BK, mobilizowanych odpowiednio przez 1. i 8. Batalion Pancerny (dotyczyło to pojazdów pierwotnie przewidzianych dla WBP-M). Należy podkreślić, że oba pododdziały wyposażone były w tankietki TK-3, tym samym na wniosek dowódców tych brygad złamano postulat niemieszania typów sprzętu (podobnie w przypadku 51 Dywizjonu, o czym dalej).
Brak jest informacji wynikajacych z dokumentów co do przydziału ostatnich tankietek TKS drugiej partii, jak również ewentualnych dalszych. Według zmodyfikowanego planu, po 16 tankietkach TKS dla brygad zmotoryzowanych, dalsze osiem miały otrzymać: 62 Dywizjon Pancerny Podolskiej BK (wyposażony w TKS) i 91 Dywizjon Pancerny Nowogrodzkiej BK (wyposażony w TK-3), mobilizowane odpowiednio przez 6. i 4. Batalion Pancerny. Według N. Bączyka, dokumenty wskazują, że jednostki te faktycznie otrzymały je na początku sierpnia[4]. Brak jest mimo to informacji ani nawet przesłanek, żeby te dywizjony posiadały tankietki z działkami we wrześniu 1939 roku. J. Korbal jednakże wysunął na podstawie fotografii tezę, że dwie lub nawet cztery tankietki otrzymała we wrześniu mobilizowana przez 6 Batalion ze Lwowa 61 Samodzielna Kompania Czołgów Rozpoznawczych[11] – co jest częściowo spójne z powyższą informacją. Brak jest dokumentów wyjaśniających, dlaczego odstąpiono od zasady wyposażania w nowe pojazdy pododdziałów kawalerii[uwaga 2]
Mimo braku dokumentów, można obecnie już stwierdzić z pewnością, że tankietki TKS z działkami – zapewne cztery, otrzymał 51 Dywizjon Pancerny Krakowskiej BK (mobilizowany przez 5 Batalion Pancerny i wyposażony w TK-3), co potwierdził w najnowszym opracowaniu J. Korbal[11]. Jednostka ta była czwarta w kolejności do przezbrojenia według pierwotnego planu, a jej macierzysty batalion miał wysłać do dnia 28 sierpnia cztery tankietki TK do przezbrojenia. Uprzednio przez lata wskazywaliśmy taką możliwość jako prawdopodobną, na co wskazywała tankietka z nkm porzucona na szlaku bojowym dywizjonu (zob. dalej).
Tankietki uzbrojone w nkm-y były aktywnie używane bojowo podczas kampanii wrześniowej 1939, lecz brak jest konkretnych informacji co do działań większości z nich. Jedynie działania tankietek 71 Dywizjonu Pancernego Wielkopolskiej Brygady Kawalerii w składzie Armii Poznań są lepiej znane i rozpopularyzowane, wręcz do stopnia zmitologizowania, aczkolwiek z drugiej strony trudno ustalić z pewnością rzeczywiste szczegóły. Dowódcą dywizjonu był mjr Kazimierz Żółkiewicz, a szwadronu tankietek – por. Wacław Chłopik. Podczas pierwszych dwóch tygodni wojny takietki z nkm-ami uczestniczyły w walkach dywizjonu, lecz nie miały znanych starć z bronią pancerną. 9 września, według relacji, dywizjon uległ wzmocnieniu o piątą tankietkę z działkiem, znalezioną w transporcie kolejowym na stacji Jackowice (prawdopodobnie był to czołg odesłany przez 81 Dywizjon do naprawy)[uwaga 3]. Dopiero 14 września 1939 pod Brochowem nad Bzurą pluton tankietek, wspierając natarcie 7 Pułku Strzelców Konnych, unieruchomił przynajmniej dwa lub trzy niemieckie czołgi 4 DPanc, co pomogło w zajęciu wsi. Istnieje jednak kilka wersji, kto konkretnie odniósł zwycięstwa nad niemieckimi czołgami i jak liczny był polski pluton[uwaga 4a].
Do najbardziej znanego starcia doszło 18 września koło Pociechy w Puszczy Kampinoskiej, lecz jego szczegóły są również sporne. Pluton trzech tankietek uzbrojonych w nkm-y został przydzielony na rozkaz dowódcy brygady gen. Abrahama do 15 Pułku Ułanów posuwającego się w straży przedniej brygady, przebijającej się do Warszawy. W okolicach skrzyżowania leśnych dróg polskie siły natknęły się wówczas na pluton trzech czołgów PzKpfw 35(t) z 11 Pułku Pancernego 1 Dywizji Lekkiej (wówczas oznaczanych jako LTM-35). Tankietki, przy wsparciu ułanów, zniszczyły bez strat własnych wszystkie trzy czołgi, przy czym zginął dowódca 2. plutonu 2. kompanii podporucznik książę Victor Albrecht von Ratibor i ośmiu innych żołnierzy (według niemieckiej relacji). Spopularyzowany przez Janusza Magnuskiego jest zbeletryzowany opis starcia, według którego wszystkie trzy czołgi miał zniszczyć samodzielnie plutonowy podchorąży Edmund Roman Orlik, dowodzący jakoby jedyną tankietką uzbrojoną w nkm – jednakże wersja ta nie wytrzymuje krytyki i z badań wynika, że przypisywanie zwycięstw samemu Orlikowi jest niesłuszne, a wręcz istnieją wątpliwości, czy w ogóle brał w starciu udział[uwaga 4b]. Jak wynika natomiast z wcześniejszych dokumentów, istotną rolę po stronie polskiej odegrał plut. Władysław Tritt, który konsekwentnie relacjonował o uczestnictwie w starciu trzech tankietek z nkm-ami, a także działka przeciwpancernego kalibru 37 mm. W starciu brali udział prawdopodobnie także kpr. Pachocki i plut. Łopatka. Spotyka się teorię, że jednym ze zniszczonym wówczas czołgów był znany ze zdjęcia PzKpfw IVB, lecz okazała się ona błędna i czołg ten był zniszczony pod Sierakowem następnego dnia (niekoniecznie przez tankietki). Wkrótce po starciu pod Pociechą jednak biorące w nim udział trzy tankietki musiały zostać porzucone z braku paliwa.
Według Magnuskiego bazującego na relacji Orlika, następnego dnia 19 września jednak ocalała tankietka z działkiem Orlika i dwie zwykłe TK-3 wspierały polskie oddziały w boju o Sieraków w Puszczy Kampinoskiej. Tankietka Orlika, działając krótkimi wypadami z wykopów na prawej flance atakujących Niemców, miała unieruchomić kilka czołgów z 11 Pułku Pancernego i 65 Dywizjonu Pancernego (Pz.Abt.65) 1 Dywizji Lekkiej. Przebieg walk jest trudny do weryfikacji z powodu braku innych relacji dotyczących udziału tankietek w tym starciu. Orlik podawał unieruchomienie aż siedmiu czołgów, jednakże ta liczba jest niewątpliwie zawyżona, zwłaszcza, że ogień do czołgów prowadziła także polska artyleria (według polskich relacji, Niemcy utracili wówczas ogółem ok. 20 czołgów)[uwaga 4c]. Zginął wówczas m.in. dowódca kompanii Pz.Abt.65 kapitan von Kriegsheim. W publikacjach można spotkać informacje, że wszystkie opisane wyżej sukcesy odnosiły tankietki I plutonu Dywizjonu, a o działaniach II plutonu brak jest informacji, poza tym że jego pozostałe pojazdy zniszczono około 18 września w Puszczy Kampinoskiej z braku paliwa – lecz wydaje się, że relacje o porzuceniu sprzętu z braku paliwa dotyczą właśnie wozów walczących pod Pociechą[uwaga 5]. Co najmniej jedna, lecz prawdopodobnie dwie ocalałe tankietki z nkm-ami następnie dotarły do Warszawy i brały udział w końcowej fazie jej obrony, lecz już bez starć z bronią pancerną. W końcowym okresie walk dywizjonu zlewano benzynę do najcenniejszych pojazdów z działkami, a także wykorzystywano benzynę ze zniszczonych pojazdów niemieckich.
Poza wymienionymi starciami z bronią pancerną, warto dodać, że 71 Dywizjon Pancerny walczył od pierwszego dnia wojny, początkowo w rejonie Leszna, a 2 września wspierał polskich żołnierzy w krótkim wypadzie na terytorium niemieckie, podczas którego jego tankietki walczyły z oddziałami straży granicznej (Grenzwachtu) we wsi Geyersdorf (ob. Dębowa Łęka). Niewątpliwie tankietki z nkm-ami brały udział w tych działaniach. Od 7 września Dywizjon brał udział w bitwie nad Bzurą w rejonie Łęczycy, wsi Zduny i Głowna. Tankietka z nkm plut. Tritta m.in. ostrzelała wraz z dwoma samochodami pancernymi wz. 34 z działkami niemiecką kolumnę zmotoryzowaną, broniąc podejścia do mostu nad Słudwią koło Łowicza (ok. 7 września).
Czołgi 81 Dywizjonu Pancernego walczyły w „korytarzu pomorskim” na północy. W literaturze spotyka się wersję, że dywizjon ten posiadał jedynie trzy tankietki z nkm – co okazało się częściowo prawdą, gdyż jak wynika z relacji dowódcy, mjra Franciszka Szystowskiego, czwarty TKS jeszcze przed wybuchem wojny uległ „rozbiciu” i został odesłany do naprawy do Włocławka[11]. Otrzymano do nich tylko 200 nabojów, z czego 30 zużyto do szkolenia. 1 września tankietki działały w okolicy Chojnic, w tym ostrzelały ciężarówki z piechotą pod Nową Cerkwią. 3 września, wydostając się z okrążenia w Borach Tucholskich, dywizjon walczył z czołgami z 6 Pułku Pancernego (3 PzDiv) w rejonie wsi Polskie Łąki i pod Świeciem, tracąc ogółem cztery tankietki. Nie są znane szczegóły udziału w walkach tankietek z nkm-ami, lecz wiadomo, że dowódca jednej z nich, pchor. Adam Byrzykowski, został odznaczony Krzyżem Walecznych[7]. Jedna tankietka z nkm została 4 września odesłana na tyły do Włocławka z powodu zatarcia silnika na piaszczystych drogach Borów Tucholskich. Do 6 września wszystkie wyeksploatowane pojazdy dywizjonu znajdowały się w kiepskim stanie technicznym, co w szczególności dotyczyło tankietek TK-3. Pozostałości oddziału, z 6 tankietkami i samochodami pancernymi, wycofano tego dnia na tyły (przez Kutno i Warszawę do Łucka) dla reorganizacji, która nie nastąpiła. Według relacji dowódcy, przytoczonej w nowym opracowaniu J. Korbala[11], 14 września jedyny sprawny TKS z nkm, przewożony na samochodzie ciężarowym, został przekazany w Łucku do oddziału rozpoznawczego tworzonego na bazie 21 Dywizjonu Pancernego mjra Stanisława Glińskiego. Nie wiadomo, jaki był jego los, ani wcześniej drugiej tankietki z działkiem.
W pozostałych jednostkach tankietki z działkami niewątpliwie również były aktywnie używane, jednak brak jest co do ich użycia konkretnych informacji. Tankietki 10 Brygady Kawalerii (zmotoryzowanej) przyczyniły się do udanych walk opóźniających Brygady podczas pierwszych dni kampanii, w Beskidzie Sądeckim i Wyspowym, przeciw oddziałom dwóch dywizji pancernych (2 PzDiv i 4 LeDiv). Tankietki brygady zadebiutowały bojowo 1 września pod Jordanowem, a w kolejnych dniach walczyły m.in. pod Dobczycami, Tymbarkiem, Nowym Wiśniczem. Tankietki z działkami zapewne były odpowiedzialne za część pojazdów wroga zniszczonych przez żołnierzy brygady, aczkolwiek wyraźne informacje na ten temat są podawane tylko odnośnie boju pod Albigową 9 września, gdzie tankietki 101 Kompanii zniszczyły kilka czołgów, przyczyniając się do powstrzymania niemieckiego natarcia. Pozostałe tankietki dywizjonu rozpoznawczego wcielono 13 września do 101 Kompanii. W dniach 15-17 września tankietki Brygady wspierały udane natarcie na wieś Zboiska pod Lwowem, nie walcząc jednak przeciw broni pancernej. Cztery ocalałe tankietki z działkami zostały wycofane wraz z Brygadą na Węgry 19 września, gdzie zostały następnie internowane.
Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa walczyła od drugiego tygodnia września w centralnej i wschodniej Polsce. Tankietki jej dywizjonu rozpoznawczego poniosły ciężkie straty 6 (lub 7) pojazdów w walkach pod Lipskiem 10 września przeciwko 15 Pułkowi Zmotoryzowanemu, lecz brak informacji w literaturze, czy tankietki z działkami brały w nich udział. 13 września tankietki 11 Kompanii wzięły udział w nieudanym ataku na przyczółek w Annopolu. Na pewno tankietki z działkami uczestniczyły w ostatniej bitwie brygady o Tomaszów Lubelski w dniach 18-19 września 1939, w której polskie oddziały nie zdołały przebić się przez niemiecką obronę w kierunku Lwowa i utraciły wszystkie pojazdy (dowódca jednej z nich, Stanisław Żak, został przedstawiony do Krzyża Walecznych)[2].
Znane są zdjęcia przynajmniej 12 tankietek TKS z nkm zniszczonych lub porzuconych w 1939 roku oraz czterech ewakuowanych na Węgry, co daje większość użytych pojazdów. Ich identyfikacja jednak jest bardzo utrudniona. Jak wspomniano wyżej, tankietki TKS z działkami posiadał 51 Dywizjon Pancerny Krakowskiej BK, z którego musiał pochodzić szeroko obfotografowany TKS porzucony w miejscowości Gózd na drodze Kielce – Skarżysko-Kamienna, ewidentnie uszkodzony podczas walk 51 Dywizjonu 6 września w tym rejonie. Przy tym, w okolicznych gospodarstwach odnaleziono osłonę jarzma nkm z tego wozu. Zwracaliśmy wcześniej uwagę, że posiadanie przez 51 Dywizjon tankietek z działkami może tłumaczyć fakt zniszczenia kilku czołgów niemieckich podczas walk dywizjonu 1-2 września w rejonie Koszęcin – Woźniki. Znalazło to potwierdzenie wprost w nowo ujawnionej relacji dowódcy dywizjonu mjra Henryka Świetlickiego, mówiącego o „spędzeniu” niemieckich czołgów z przedpola ogniem nkm-ów i unieruchomieniu dwóch z nich przed wieczorem 1 września[11]. J. Korbal zidentyfikował również znane zdjęcia TKS koło murowanej stodoły jako wykonane w niemieckim parku remontowym we wsi Piasek na południe od Częstochowy, co oznaczałoby, że wóz ten musiał zostać utracony już w walkach tego dywizjonu w tym rejonie 1 września (o czym brak jest informacji w literaturze)[11]. Nie wiadomo, czy dywizjon ten otrzymał dwie tankietki z działkami, czy cztery, zgodnie z etatem.
Nie było jasne, z jakiego pododdziału mogła pochodzić tankietka TKS z działkiem zniszczona pod Tarnawatką na północ od Tomaszowa Lubelskiego (zob. w galerii poniżej). Z uwagi na jej skierowanie w kierunku na Zamość (na północ), wyrażaliśmy na stronie wątpliwość, żeby był to jeden z pojazdów Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej, które walczyły na północny zachód od Tomaszowa Lubelskiego i starały się przebić na południe. W najnowszym opracowaniu J. Korbal wysunął tezę, że należała ona do 61 Samodzielnej Kompanii Czołgów Rozpoznawczych, podobnie jak druga, porzucona przy wysokim nasypie (na zdjęciach z prawej)[11]. Nie jest znane ich użycie bojowe. Tankietka z Tarnawatki mogła zostać zniszczona w walce lub porzucona i spalona przez załogę.
Tankietki z działkami posiadała także sformowana w toku kampanii Grupa Pancerno-Motorowa Dowództwa Obrony Warszawy, jednakże przybyły one pod koniec obrony Warszawy (ok. 20-22 września). Istnieje słabe zdjęcie sprzętu zgromadzonego na Wybrzeżu Kościuszkowskim po kapitulacji Warszawy, na którym widoczne są przynajmniej dwie tankietki uzbrojone w nkm-y i prawdopodobnie jeszcze trzecia bez osłony jarzma. Przynajmniej jedna przybyła 20 września z 71 Dywizjonu Pancernego (Romana Nawrockiego) i została dołączona do polskich skromnych sił pancernych, stacjonujących wówczas w Parku Krasińskich. Według relacji kpr. Nawrockiego, nie odniosła jednak sukcesów, nie mając okazji do walki z bronią pancerną (aczkolwiek Niemcy używali czołgów, m.in. do ostatniego natarcia 26 września). Nie jest znane pochodzenie i ewentualne użycie bojowe dalszych – mogły również pochodzić z tego pododdziału (w tym ewentualnie tankietka E. Orlika), albo może były to wozy nowo przezbrojone w PZInż[uwaga 6]. Należy zaznaczyć, że przynajmniej w chwili sformowania Grupy Pancerno-Motorowej (5 września) w jej składzie znajdowało się tylko 13 tankietek z km-ami.
Poza czterema tankietkami z nkm internowanymi na Węgrzech, pozostałe zostały przejęte przez Niemców, na ogół zniszczone lub uszkodzone. Ich użycie przez Niemców nie jest bliżej znane, aczkolwiek istnieje kilka zdjęć tankietki (tankietek?) z nkm i niemieckimi modyfikacjami, jak reflektory, w niemieckiej służbie. Jednakże, polskie tankietki generalnie były przez Niemców używane jedynie do zadań policyjnych i przeciwpartyzanckich, gdzie nkm-y były mniej przydatne. Węgrzy wcielili ogółem 7 internowanych TKS-ów do służby, lecz węgierskie publikacje nie wspominają o tankietkach z działkami i jako uzbrojenie polskich tankietek podają karabin maszynowy.
Garstka TKS-ów uzbrojonych w nkm 20 mm była jedynymi z polskich tankietek, które mogły walczyć skutecznie z niemiecką bronią pancerną. Ich pociski mogły w sprzyjających warunkach, zwłaszcza na najczęstszych bliskch odległościach walki, przebić pancerz praktycznie wszystkich ówczesnych niemieckich (i radzieckich) czołgów, w tym „ciężkich” PzKpfw IV. Analogiczne uzbrojenie miał zresztą podstawowy niemiecki czołg kampanii – PzKpfw II. Inną sprawą jest, że z uwagi na niewielki kaliber, nie wszystkie trafienia, a nawet przebicia pancerza były groźne dla czołgu – czasem mogły nie uszkodzić istotnych elementów lub nie trafić załogi. Rzadko też powodowały jego bezpowrotną utratę, chociaż w bitwie z reguły wystarczające było unieruchomienie lub obezwładnienie czołgu (większość czołgów niemieckich po kampanii została odzyskana i wyremontowana). Podobnie, jak w przypadku innych tankietek, ich możliwości limitowało słabe opancerzenie, wrażliwe na wszystkie środki przeciwpancerne. Pewnym problemem w ich wypadku było zaopatrzenie w mało rozpowszechnioną amunicję. Istnieje wprawdzie relacja E. Orlika o stosowaniu zdobycznej amunicji niemieckiej, która miała pasować do polskich działek, jednak taka możliwość, chociaż prawdopodobna z uwagi na podobieństwo wymiarowe, budzi poważne wątpliwości i jest generalnie odrzucana przez badaczy[uwaga 7].
W sytuacji słabego wyposażenia polskiej armii w pojazdy bojowe mogące zwalczać broń pancerną wroga, co wynikało ze względów finansowych, a także ograniczonych mocy produkcyjnych polskich zakładów przy dążeniu do samowystarczalności, przezbrojenie tankietek w działka automatyczne było właściwym krokiem, pozwalającym na radykalne zwiększenie ich wartości bojowej. Wobec niemożności szybkiego znaczącego zwiększenia liczby posiadanych czołgów lekkich, program przezbrojenia tankietek pozwalał na szybkie (przynajmniej w teorii) i stosunkowo tanie podwojenie liczby pojazdów pancernych mogących walczyć z bronią pancerną, przez „zagospodarowanie” przynajmniej 150 z istniejących mało wartościowych tankietek. Koszt przezbrojenia wynosił wprawdzie ponad ⅔ pierwotnej ceny tankietki, lecz było to i tak ponad sześć razy mniej od ceny nowego czołgu 7TP. Niestety, mimo wczesnego dostrzeżenia celowości takiego uzbrojenia tankietek, program ten był początkowo realizowany powoli, a następnie borykał się z różnymi opóźnieniami, związanymi z wdrażaniem do produkcji nowych konstrukcji, co skutkowało zbyt małą ilością przezbrojonych pojazdów. Te, które ukończono, pojawiły się dosłownie „za pięć dwunasta” przed wojną. Dzięki sporej ruchliwości i małej sylwetce, uzyskano w ten sposób wartościowe niszczyciele czołgów, przynajmniej jak na warunki 1939 roku (nie były one oczywiście niszczycielami czołgów w rozumieniu samobieżnych dział przeciwpancernych i nie takie było ich przeznaczenie i organizacja, lecz pewna analogia wydaje się uprawniona). Dopiero po doświadczeniach kampanii w Polsce (w tym zetknięciu się z karabinami przeciwpancernymi wz. 35), Niemcy dopancerzyli swoje czołgi dodatkowymi płytami, czyniąc je mniej wrażliwymi na pociski kalibru 20 mm.
Warto zwrócić uwagę, że polskie tankietki były w tym czasie jedynymi pojazdami tego rodzaju na świecie – jedynie Włosi montowali samopowtarzalne działka 20 mm Solothurn w swoich tankietkach L3 (CV-33/35), lecz dopiero od 1940 roku (przynajmniej jedną tankietkę uzbrojono prowizorycznie w działko Breda podczas wojny domowej w Hiszpanii). Inną kwestią jest, że jedynie w Polsce i Włoszech bezwieżowe i ogólnie mało wartościowe tankietki stanowiły podstawę wojsk pancernych, będąc wyrazem ich słabości. Istniały również co prawda czechosłowackie eksportowe tankietki Skoda S-Id, uzbrojone w działko 37 mm, lecz były to już pojazdy większe, stanowiące w istocie działa samobieżne (zakupione jedynie przez Jugosławię). Do takiej samej klasy należy też odnieść francuskie małoseryjne pojazdy Renault AMR-35 ZT-3, uzbrojone w działko 25 mm, na podwoziu czołgu rozpoznawczego.
Powyżej i poniżej: seria fotografii porzuconej tankietki TKS z działkiem, w miejscowości zidentyfikowanej jako Gózd, na drodze Kielce – Skarżysko-Kamienna, co wskazuje na 51 Dywizjon Pancerny (mapa, obecny widok - po prawej stronie drogi, w kierunku na północ). Na zdjęciu po prawej poniżej widoczne przesunięte umiejscowienie peryskopu oraz tulejki chorągiewki sygnalizacyjnej. Lewe zdjęcie poniżej: najwcześniejsze, z nieusuniętym nkm-em (z kolekcji Krzysztofa Kuryłowicza). | ||
badaczy pokroju J. Ledwocha , którzy odrzucają możliwość wyciągania wniosków na podstawie identyfikacji fotografii, o ile nie są opatrzone niemieckimi (często błędnymi) podpisami – lekceważąc przy tym „bezpodstawne dywagacje i teorie spiskowe typowe dla prac niektórych autorów i wieści z niepoważnych stron internetowych”...[10] |
Poniżej: TKS uzbrojony w nkm zniszczony w Tarnawatce, na szosie Tomaszów Lubelski – Zamość (zidentyfikowaliśmy miejsce; widok obecny – po prawej stronie drogi). Tankietka mogła należeć do 61 Samodzielnej Kompanii Czołgów Rozpoznawczych, natomiast raczej nie pochodziła z Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej, walczącej pod Tomaszowem Lubelskim, z uwagi na jej umiejscowienie 8 km na północ od Tomaszowa i skierowanie na Zamość. Na pierwszym zdjęciu tankietka wciąż się pali. Na dalszych zdjęciach jej działko zostało wymontowane i została zepchnięta do rowu. | |
Po lewej: tankietka TKS z nkm zdobyta i transportowana przez Niemców na przyczepie Sd.Ah 115. Po prawej: tankietka z nkm, być może z 71. Dywizjonu Pancernego (najwyraźniej ta sama, co na pierwszym zdjęciu w sekcji "użycie bojowe") holowana przez ciągnik C4P, wraz z ciągnikiem C2P po upadku Warszawy. |
TKS z nkm, rys: Thierry Vallet, dzięki uprzejmości autora |
Uwagi:
1. W niektórych publikacjach wyrażane są wątpliwości, czy 10 Brygada Kawalerii ostatecznie otrzymała wszystkie etatowe osiem tankietek, czy tylko cztery. W szczególności Marian Żebrowski w Zarysie historii polskiej broni pancernej[7] podał, że pododdziały Brygady miały łącznie tylko cztery takie tankietki (po jedną na pluton). 2 Batalion Pancerny otrzymał jednak osiem tankietek pierwszej serii z wyraźnym przeznaczeniem przez Dowództwo Broni Pancernych dla 10 Brygady Kawalerii – aczkolwiek według rozkazu, cztery miały być przydzielone dla szwadronu tankietek dywizjonu rozpoznawczego, a cztery rozdzielone pomiędzy dwa plutony czołgów w pułkach kawalerii, do których utworzenia ostatecznie nie doszło (podobnie miały być przydzielone tankietki w Warszawskiej Brygadzie Pancerno-Motorowej). Docelowo zamierzano utworzyć wspomniane plutony i zwiększyć liczbę tankietek z działkami do 12 w każdej z brygad. Można założyć, że zamiast plutonów pułkowych, 4 tankietki z działkami znalazły się w mobilizowanej również przez 2. Batalion i przydzielonej do brygady 101. Kompanii Czołgów Rozpoznawczych, zwłaszcza, że batalion ten nie mobilizował innych oddziałów tankietek. Zdaniem N. Bączyka[4], nie istniały przeszkody formalne i techniczne, istniały zaś konkretne rozkazy, aby we wrześniu 1939 r. 10.BK miała komplet 8 TKS z działkami. Brygada doprowadziła na Węgry 4 TKS z działkami, co z jednej strony wskazuje na taką akurat ich liczbę, ale z drugiej może sugerować, że mogło być ich więcej, biorąc pod uwagę trudne do uniknięcia straty bojowe i niebojowe.
2. Należy dodać, że płk K. Gaj w swojej książce o TKS[8] zasugerował (nie wiadomo jednak na jakiej podstawie), że 4 tankietki TKS z działkiem otrzymała 71 Samodzielna Kompania Czołgów Rozpoznawczych, a 3 tankietki TK-3(!) z działkiem - 81 Samodzielna Kompania Czołgów Rozpoznawczych, lecz brak jest na to jakichkolwiek dowodów. Warto zaznaczyć, że gen. J. Rómmel wnioskował o przydzielenie tankietek z nkm do 91. i 92. kompanii (co nie zostało spełnione).
3. Odnalezienie czołgu TKS z nkm w opuszczonym transporcie kolejowym w Jackowicach 9 września, który wzmocnił 71 Dywizjon Pancerny, podawane jest w wiekszości źródeł. Jego okoliczności znane są z relacji W. Tritta z 71 Dywizjonu Pancernego (nie podającego jednak daty), który odnalazł ten czołg, będąc wysłany na patrol ze wsi Zduny. Według relacji, zaholował go swoim czołgiem do Łowicza, zdając patrolowi reperacyjnemu 2. lub „poznańskiej” kompanii czołgów, gdyż 71 Dywizjonu w Zdunach już nie było – co jest nie do końca jasne, gdyż 71 Samodzielna Kompania Czołgów Rozpoznawczych z Poznania operowała wówczas ok. 40 km na zachód, w rejonie Łęczycy, a 72 Kompania jeszcze dalej na północny zachód (we wcześniejszej relacji jest wzmianka o holowaniu przez „kilkadziesiąt” kilometrów, co może wskazywać na inne miejsce). Dalej podaje on, że „po uruchomieniu, czołg ten brał udział w dalszych walkach” – zakłada się w literaturze, że 71 Dywizjonu, chociaż nie znamy konkretnych źródeł tak wskazujących. Nie wiadomo przy tym w jaki sposób został doprowadzony do oddziałów 71 Dywizjonu po naprawie. Przyjmuje się, że tankietka ta pochodziła z 81 Dywizjonu Pancernego – z tym, że niewykluczone, że była tankietką odsyłaną dla 81 Dywizjonu po naprawie, a nie tankietką z zatartym silnikiem odesłaną przez ten dywizjon 4 września. W tym drugim przypadku, byłyby ograniczone możliwości jej naprawy (remontu lub wymiany silnika), zwłaszcza dla pododdziałów mobilizowanych przez 1 Batalion Pancerny w Poznaniu, dysponujących normalnie tankietkami TK-3 z silnikami Forda (chociaż silniki Polski Fiat 122 również występowały w sprzęcie motorowym wszystkich pododdziałów).
4a. Z artykułów Janusza Magnuskiego opartych na relacjach Edmunda Romana Orlika (Orlik atakuje pierwszy, Za Wolność i Lud nr 20/1978 i Bój pod Sierakowem w nr 39/1979) i powtórzonych częściowo w późniejszej książce Karaluchy przeciw panzerom (1995), wynika utrwalona obecnie wersja, że Orlik dowodził tankietką z nkm-em 14 września pod Brochowem (trafiając 3 czołgi z nieznanym skutkiem), 18 września pod Pociechą (niszcząc samodzielnie 3 czołgi) i 19 września pod Sierakowem (unieruchamiając 7 czołgów), oraz doprowadził tę tankietkę jako jedyną z 71. Dywizjonu do Warszawy. Na temat walk pod Brochowem i w Warszawie zamieszczono przy tym jedynie krótkie wzmianki.
W liście do redakcji ZWiL z 1979 roku jednakże kpr. Roman Nawrocki napisał, że to on w drugiej dekadzie września objął dowództwo tankietki z nkm po rannym kapralu Pachockim (z kierowcą Stanisławem Wlaźlakiem) i dowodził nią w boju o Brochów, unieruchamiając z zasadzki dwa czołgi i ostrzeliwując trzeci z nieznanym skutkiem, a Orlik miał dowodzić w tym boju zwykłą tankietką, uzbrojoną w km (z kierowcą Bronisławem Zakrzewskim), zajmując stanowisko po prawej stronie Nawrockiego. Ogółem w boju tym brały udział według niego trzy tankietki, z tego tylko jego uzbrojona w nkm (Orlik u Magnuskiego nie wypowiadał się co do uzbrojenia i obecności innych czołgów). Podał dalej, że następnie doprowadził swoją tankietkę z nkm do Warszawy i dowodził nią tam (bez sukcesów), a po kapitulacji wbrew rozkazom wyrzucił zamek nkm-u i rozbił celownik, natomiast Orlik doprowadził swoją tankietkę, jako drugą i ostatnią z 71 Dywizjonu, w straży tylnej tej samej kolumny wojska. We wspomnieniach z 1990 roku Nawrocki utrzymywał, że tankietka Orlika była wówczas nadal uzbrojona w zwykły km. Jak widać, relacje te są wprost sprzeczne tylko co do boju o Brochów, a nie dalszych walk. Kwestii tej nie udało się jak dotąd rozstrzygnąć, aczkolwiek ogólnikowość wzmianki Orlika na temat Brochowa w artykule Maguskiego, zabranie przez Nawrockiego głosu w odpowiedzi na artykuły, oraz kwestionowanie tylko części elementów wskazywanych przez Orlika, przemawia za prawdziwością wersji Nawrockiego – chociaż mógł on również źle pamiętać po 40 latach, jaką tankietkę miał Orlik.
Zamieszanie odnośnie walki pod Brochowem zwiększa diametralnie różna dosyć szczegółowa relacja plut. Władysława Tritta do wniosku odznaczeniowego (ujawniona publicznie po raz pierwszy na naszej stronie podczas aktualizacji w 2018 roku). Zgodnie z nią, „pluton” pod Brochowem liczył 8 czołgów, w tym 6 z km i 2 z nkm. Według swojej relacji, osłaniając tankietki forsujące rzekę, Tritt uszkodził z nkm-u trzy czołgi znajdujące się na drugim brzegu, i zmusił inne do odwrotu. Relacja ta zostawia zatem „miejsce” na drugą tankietkę z nkm-em, obsługiwaną przez Nawrockiego (lub Orlika). Być może relacje dotyczą innych elementów starcia (Nawrocki nie wspomina nic o rzece, a tankietki miały według niego podjąć następnie próbę zbliżenia się do unieruchomionych czołgów w celu zabrania jeńców). Warto zauważyć, że inny żołnierz Dywizjonu K. Nowakowski napisał w liczbie mnogiej o rozbiciu trzech czołgów pod Brochowem dzięki „naszym TKS-om z nkm-ami”. Dywizjon powinien był mieć na tym etapie od 3 do nawet 5 tak uzbrojonych wozów, które powinny przecież zostać użyte w walce z bronią pancerną, więc bardziej wiarygodna jest wersja o większej liczbie tankietek. Nieco dziwi, że Orlika, Nawrockiego i Tritta zabrakło wśród 20 żołnierzy 71 Dywizjonu imiennie wyróżnionych za bój pod Brochowem we wspomnieniach dowódcy brygady gen. Abrahama opublikowanych w 1966 (są tam natomiast wymienieni m.in. Stanisław Pachocki i Mieczysław Łopatka)[7], lecz i tak generał niewątpliwie nie wymieniał nazwisk z pamięci, ale musiał podpierać się jakimś źródłem. Z drugiej strony, W. Tritt został w 1972 r. odznaczony orderem Virtuti Militari V klasy, m.in. za udział w starciu pod Brochowem jako dowódca półplutonu TKS i „unieszkodliwienie” wówczas przez niego z nkm „kilku” czołgów (zob. więcej w uwadze 4b poniżej).
Szkic potyczki pod Pociechą 18 września 1939 r. według Edmunda R. Orlika[1]. Niewątpliwie nie oddaje dokładnie starcia, mimo to może dać generalne wrażenie |
Czołg PzKpfw 35(t) (oznaczany jeszcze wówczas jako LTM-35) z plutonu por. Victora von Ratibor – numer nie jest wyraźny, lecz być może to sam czołg dowódcy /221/, zniszczony następnie 18 września pod Pociechą... |
4b. Kwestia przebiegu i uczestników najbardziej znanego starcia pod Pociechą 18 września budzi największe emocje i również istotne wątpliwości. Za pracami Janusza Magnuskiego (Orlik atakuje pierwszy, Za Wolność i Lud nr 20/1978 i książka Karaluchy przeciw panzerom z 1995) utrwalony został mocno zbeletryzowany opis starcia, w którym Edmund Roman Orlik miał przygotować zasadzkę na bezpośredni(!) ustny rozkaz gen. Abrahama, i samodzielnie zniszczyć trzy czołgi niemieckie, dowodząc jedyną tankietką z nkm. Niestety, relacje Orlika nie są znane w oryginalnej postaci, lecz stały się podstawą do dramatyzowanej sugestywnej narracji autora. Zniszczenie przez Orlika samodzielnie w leśnym starciu trzech czołgów niemieckich po raz pierwszy opisywał wcześniejszy artykuł J. Magnuskiego W walce z pancerną nawałą (ZWiL nr 39/1977) oparty na relacji z drugiej ręki ppor. Romana Okuszki, który jedynie słyszał o tym od Orlika prawie 40 lat wcześniej podczas obrony Warszawy (co samo w sobie powoduje graniczące z pewnością prawdopodobieństwo zniekształceń). Tylko w tej pierwszej relacji podano szczegóły o wyciągnięciu z czołgu zwłok księcia von Ratibor i sprawdzeniu jego dokumentów.
Należy podkreślić, że Roman Nawrocki w liście będącym odpowiedzią na artykuły nie przypisywał sobie udziału w starciu pod Pociechą, podając że nie wie nic na temat działań Orlika 18-19 września, gdyż został wtedy odkomenderowany do kolumny artylerii (chyba, żeby uznać – jak przyjmuje J. Korbal – że Nawrocki we wszystkich relacjach myli fakty, i pisząc o boju pod Brochowem i ostrzelaniu wyłącznie przez siebie z zasadzki trzech czołgów (zob. uwaga 4a powyżej), opisuje de facto starcie pod Pociechą... Wydaje się to mało prawdopodobne, skoro Nawrocki znał i wzmiankę Orlika o boju pod Brochowem, i szczegółową relację o boju pod Pociechą).
W pierwszych artykułach Magnuski podawał, że kierowcą tankietki Orlika był pchor. Kazimierz Nowakowski – jednakże zapewne był to tylko wniosek Magnuskiego na podstawie ewidentnie znanej mu relacji Nowakowskiego, sugerującej udział w zniszczeniu trzech czołgów (w książce już pominął nazwisko kierowcy). Dzięki pomocy J. Korbala dotarliśmy w 2024 do poszukiwanej od dawna całości relacji Nowakowskiego z 1940 roku. Kpr. pchor. Nowakowski początkowo pełnił funkcję podoficera paliwowego dywizjonu, lecz od 11 września został dowódcą pocztu dowódcy szwadronu tankietek, mimo rekonwalescencji po operacji (prawdopodobnie jego zadaniem było dowodzenie tankietką dowódcy, kiedy ten nie zajmował się tym osobiście). Potwierdza on fakt zniszczenia przez tankietki trzech czołgów pod Pociechą, nie wspominając jednak niestety żadnych nazwisk uczestników. Pomimo dość merytorycznej w innych kwestiach relacji, lakoniczna w tym zakresie narracja sugeruje, że Nowakowski brał udział w starciu, ale nie wiadomo w jakim charakterze (opis całości starcia: zaskoczeniem wpadamy na niemców z odległości około 150 m. Tak bezpośrednia odległość pozwala nam zupełnie rozbić te trzy czołgi). Nie można naszym zdaniem wykluczyć, że faktycznie był w tym boju kierowcą, chociaż kierowcami byli co do zasady szeregowi. Niezależnie jednak od tego, czy osobiście brał udział w boju, znał on niewątpliwie okoliczności towarzyszące i wskazał pośrednio, że wszystkie trzy tankietki miały nkm-y, gdyż przed starciem Polacy zlali resztę benzyny i podzielili „na 3 TKS z NKM". Według niego jednak, bezpośrednio po starciu pod Pociechą tankietkom skończyła się benzyna i musiały zostać porzucone po wymontowaniu broni.
Pewne zdziwienie budzi fakt, że powstały na emigracji Zarys historii polskiej broni pancernej M. Żebrowskiego (s.297) w ogóle nie wymienia nazwisk Orlika ani Nawrockiego w rozdziale dotyczącym 71. Dywizjonu (co do Orlika znaczenie mógł mieć fakt, że był on podoficerem rezerwy, który dołączył podczas mobilizacji, mniej znanym kadrze). Podaje on natomiast, że w starciu pod Pociechą brał udział I pluton pod dowództwem por. Bronisława Kalinowskiego (który w tym czasie był już dowódcą całego szwadronu tankietek, a nie plutonu) i uczestniczyli w nim: kpr. Tritt, kpr. Pachocki i plut. Łopatka. Nazwisk Orlika, Nawrockiego i Nowakowskiego (ale też Tritta) brak też w cytowanym tamże rozkazie z 28 września 1939 zbiorowej Brygady Kawalerii o odznaczeniach dla żołnierzy 71. Dywizjonu za kampanię, w którym Krzyże Walecznych otrzymali m.in. kpr. Stanisław Pachocki i plut. Mieczysław Łopatka. Z drugiej strony, pchor. Nowakowski zwrócił uwagę, że z uwagi na nieobecność oficerów dywizjonu, nie mogli oni podać żołnierzy do odznaczeń, a „ordery były w Warszawie rozdzielane ilościowo na poszczególne oddziały" i szereg wojskowych zasługujących na odznaczenie ich nie otrzymało. Również W. Tritt przekazał, że za walkę pod Pociechą obiecano uczestnikom Krzyże Walecznych, do czego nie doszło z uwagi na śmierć dowódcy dywizjonu w nalocie i ranienie adiutanta.
Z drugiej strony, już w 1964 roku, kilkanaście lat przed Magnuskim, przebieg starcia pod Pociechą opisał szczegółowo plut. Władysław Tritt w liście do władz PRL, a następnie w liście do „Kulis - Ekspressu Wieczornego" z 4 XII 1966 (zacytowany tam omyłkowo jako Pritt). Podawał on, że dowodził podczas kampanii tankietką z nkm-em oraz IV półplutonem, a w starciu pod Pociechą brały udział trzy TKS z nkm-ami, wysłane na rozkaz przekazany przez gońca od gen. Abrahama, i Tritt sam trafił dwa czołgi, a trzeci zniszczono wspólnie. Podkreślić należy, że Władysław Tritt został w 1972 r. odznaczony orderem Virtuti Militari V klasy, a wniosek, w którym jest mowa o zniszczeniu przez niego trzech czołgów w Puszczy Kampinoskiej, podpisali w 1968 roku: dowódca szwadronu tankietek 71. Dywizjonu B. Kalinowski i zastępca dowódcy dywizjonu kpt. Rose, a zaopiniował pozytywnie sam gen. Abraham. Można wobec tego wersję tę uznać za potwierdzoną „oficjalnie” (okoliczności te opisano po raz pierwszy szerzej na naszej stronie, podczas aktualizacji w 2018 r., dzięki pomocy p. Lecha Tritta – syna). Sam Orlik wprawdzie został odznaczony w 1979 roku orderem Virtuti Militari V klasy, jednakże odznaczenie to „nadał” mu samozwańczy i nieuznawany przez władze emigracyjne ani III RP „prezydent na wychodźstwie” Juliusz Nowina-Sokolnicki, zapewne na skutek rozgłosu po artykułach Magnuskiego.
W relacjach W. Tritt podawał, że doszło nie do zasadzki, ale boju spotkaniowego z odległości kilkudziesięciu metrów, w trakcie którego on zajął stanowisko za dużym mrowiskiem, po czym trafił i zapalił dwa czołgi. Wcześniej wyprzedziła go druga tankietka, a trzecia wjechała w zagłębienie i nie mogła tak szybko zająć stanowiska (w wyjaśnieniach do wniosku odznaczeniowego podał, że obie tankietki wjechały w zagłębienie, lecz bardziej wiarygodna jest wcześniejsza wersja, nie wykluczająca możliwości, że również druga tankietka mogła ostrzeliwać od początku te same cele). Nie mógł ostrzeliwać od razu trzeciego czołgu z uwagi na konieczność zmiany stanowiska i skrętu w prawo. Podał on dalej, że ułani podciągnęli działko przeciwpancerne i ustawili obok tankietek, lecz gdy zajmowało stanowisko, trzeci czołg zaczął się wycofywać w kierunku polskich pozycji. Czołg ten „swoim tyłem przy nadrzuceniu” wywrócił działko, lecz następnie został „wspólnie przez wszystkich unieszkodliwiony”, względnie: „ostrzeliwany przez nas wszystkich aż do zapalenia”. Według niego, Niemcy mieli mówić, że w płonącym czołgu został generał, co później skojarzył z informacją o śmierci generała von Fritsch, a z czołgu został jakoby wyciągnięty przez kierowcę tankietki płaszcz generalski. Jest to niewiarygodne jeśli chodzi o śmierć generała, jednakże warto zauważyć, że sam opis jest bliźniaczo podobny do relacji Orlika według Okuszki, że Niemcy mieli mówić, że w czołgu został „ich kapitan”. W starciu miał jedynie zostać lekko ranny odłamkiem plut. Pachocki (według Nawrockiego jednak został on ranny jeszcze przez walką o Brochów – możliwa jest rana i powrót do służby, lub omyłka w którejś relacji. Wypada na marginesie wyrazić żal, że w większości relacji ich uczestnicy nie wspominają nazwisk swoich członków załogi i wszystkich kolegów biorących udział w walkach...).
Dla ilustracji: LTM-35 zniszczony ewidentnie przez polskie działka ppanc. 37 mm, lecz prawdopodobnie pod Sierakowem 19 września. |
Ze strony oficerów kawalerii podawane były jednak też inne wersje starcia pod Pociechą, w których podkreśla się udział działka ppanc. i karabinów ppanc. wz. 35 ułanów w zniszczeniu czołgów niemieckich. Szczególnie dowodzący 15 Pułkiem Ułanów idącym wraz z plutonem tankietek w straży przedniej brygady, major Kazimierz Chłapowski, w wiarygodny sposób relacjonował okoliczności, w jakich doszło do starcia, podając że: „Około godz 15.30 w lesie koło skrzyżowania dróg (odległość 200 metrów na wschód od skrzyżowania) na małej polanie straż przednia natknęła się na 3 czołgi i 4 motocykle nieprzyjacielskie. Wywiązała się gwałtowania walka. Palą się wszystkie trzy czołgi, załoga dwóch wyskakuje straszliwie poparzona, załoga trzeciego ginie nie mogąc wyjść. Jeńcy twierdzą, że w tym czołgu był dowódca, jakiś książę niemiecki. Jeden czołg został zniszczony przez armatkę ppanc. Starszy ułan Furman odprzodkował armatkę pod ogniem i spokojnie wycelowawszy podpuścił czołg na mniej niż 100 metrów zanim oddał cenny strzał. Starszy ułan Furman pochodził z Łodzi, z rodziny żydowskiej. Pozostałe czołgi zniszczył ogień karabinów przeciwpancernych i naszych TK, które znalazły się szybko na stanowiskach bezpośrednich. Był to naprawdę ładny epizod kawaleryjski, godny uwagi z powodu szybkiej decyzji i orientacji dowódców obu szwadronów straży przedniej – rtm Władysława Mackiewicza i Bronisława Buszkiewicza. Niestety, właśnie po tej akcji dowódca pułku musiał wydać rozkaz niszczenia sprzętu plutonowi TK. Stał się on nieużyteczny z powodu braku benzyny" (za forum DWS). Zapewne na tej podstawie gen. Abraham napisał we wspomnieniach, iż starszy ułan Adam Furman z działka ppanc. „z najbliższej odległości celnym strzałem zapalił i zniszczył nadjeżdżający wprost na niego czołg. Dalsze dwa czołgi zniszczył pluton TKS i nasze niezawodne rusznice przeciwpancerne. Załogi czołgów spaliły się. Wśród poległych zidentyfikowano dowódcę pododziału leutnanta prinza von Ratibor”. Swoją drogą, niektóre źródła niemieckie podają, że pluton liczył zniszczone cztery czołgi (za forum DWS) – co pozwoliłoby pogodzić „roszczenia” działka ppanc. i tankietek. O plutonie liczącym cztery czołgi, z czego trzy zniszczyły tankietki, pisze także M. Żebrowski.
Należy dodać, że niemiecki strzelec karabinu maszynowego czołgu dowódcy plutonu (o numerze 221) Wilhelm Heidkamp relacjonował, że zauważył prowadzącą ogień z odległości 100 m tankietkę i stanowisko armaty przeciwpancernej. Według niego von Ratibor wydostał się z czołgu, lecz zmarł od rany w brzuch, natomiast z jego załogi zginął jeszcze kierowca (od ognia broni maszynowej przy opuszczaniu czołgu), z drugiego czołgu trzy osoby, a z trzeciego cała czteroosobowa załoga. Wskazuje to pośrednio, że czołgi i ich załogi były też ostrzeliwane z broni strzeleckiej przez kawalerzystów. Sam Heidkamp, ranny, został wyciągnięty z czołgu.
Podsumowując: naszym zdaniem nie ulega wątpliwości, że w starciu pod Pociechą brały udział trzy tankietki uzbrojone w nkm, z tego jedna dowodzona przez Tritta i prawdopodobnie dwie Pachockiego i Łopatki – względnie Orlika, oraz działko przeciwpancerne 37 mm ułanów. Brak jest powodów, dlaczego Tritt miałby pomniejszać swoją rolę, przyznając niezgodnie z faktami udział w starciu dwóch innych tankietek z nkm-ami. Trudno ocenić jednak, w jakim stopniu do niewątpliwego unieruchomienia trzech czołgów przyczynili się uczestnicy starcia, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że mogli prowadzić ogień do tych samych celów, a nie każde trafienie pociskiem 20 mm obezwładniało czołg. Nie można wykluczyć udziału Orlika w starciu, jednakże wersja Magnuskiego o samodzielnym zniszczeniu przez niego trzech czołgów i ustnym rozkazie gen. Abrahama jest w świetle powyższego całkowicie niewiarygodna. Z jednej strony wydaje się mało prawdopodobne, żeby Orlik całkiem bezpodstawnie przypisywał sobie udział w starciu, zwłaszcza że miał mówić o tym Okuszce już podczas oblężenia Warszawy, jednak nie można tego też wykluczyć. Argumentem przemawiającym przeciwko udziałowi Orlika w starciu i trudnym do wytłumaczenia w inny sposób na podstawie posiadanej wiedzy jest bowiem to, że według wskazanych wyżej wiarygodnych relacji tankietki po starciu pod Pociechą zostały porzucone bez paliwa, a mimo to Orlik twierdził, że następnego dnia walczył pod Sierakowem, a następnie niewątpliwie doprowadził tankietkę do Warszawy...
Podkreślenia wymaga, że artykuły Magnuskiego z wersją Orlika zostały opublikowane kilkanaście lat po relacjach Tritta, prawie 40 lat po opisywanych zdarzeniach (co dodatkowo sprzyja przekłamaniom), a także po śmierci gen. Abrahama (w 1976 roku). Można domniemywać, że wersja Orlika została też częściowo dostosowana do tego, co zapamiętał i przekazał Magnuskiemu już wcześniej z drugiej ręki Okuszko. Sam Orlik mógł zresztą wcześniej w prywatnej rozmowie z Okuszką bez konsekwencji „podkoloryzować" swoje działania w toku kampanii, a oczywiste jest, że ten ostatni po wielu latach zniekształcił szczegóły słyszanej historii. Naszym zdaniem prawdopodobne jest, że skoro przez 40 lat po wojnie starcie pod Pociechą nie było szerzej w Polsce znane i nie wiadomo było nawet czy żyją inni uczestnicy, to Orlik mógł przypisać sobie samodzielne „bezpańskie" zwycięstwo, zwłaszcza gdy taka wersja już za sprawą Okuszki pojawiła się w obiegu publicznym... Przy tym, sam Magnuski po skontaktowaniu się z Orlikiem zaznaczył w kolejnym artykule z 1978, że książę raciborski zginął w tym starciu „może w trochę odmiennych okolicznościach" niż relacjonował wcześniej, a „w literaturze zanotowano jeszcze zupełnie inne opisy”. Wypada wyrazić żal, że zamiast dokładnego przytoczenia relacji Orlika i prób ustalenia rzeczywistego przebiegu starcia i jego uczestników, Magnuski zamieścił kolejny beletrystyczny opis walki...
4c. Warto zauważyć, że nikt oprócz Orlika nie „przyznaje się” do udziału w boju 19 września pod Sierakowem (Tritt i Nowakowski musieli porzucić tankietki bez paliwa poprzedniego dnia, a Nawrocki był przydzielony do kolumny artylerii) – z drugiej strony brak jest jakichkolwiek innych możliwości jego weryfikacji. Jego zbeletryzowany opis zawarty jest tylko we wspomnianych w uwadze [4a] powyżej pracach Janusza Magnuskiego – przy czym Orlik nawet pokazywał w tym celu Magnuskiemu pole bitwy osobiście. W starciu z ułanami wspieranymi przez artylerię II/7 dak i działka ppanc niemieckie czołgi poniosły wówczas istotnie dość dotkliwe straty (w tym znany ze zdjęć czołg PzKpfw IV B Feldw. Hähnerta, mylnie brany za czołg von Ratibora). Według Orlika, nadal był wspierany przed dwie tankietki z km-ami i strzelając sam, miał wyjeżdżając z wykopu i wracając unieruchomić siedem czołgów, a nawet kazać na przedpolu wsiąść na pancerz dwóm jeńcom, którzy się podporządkowali i których dowiózł do polskich pozycji(!). Oczywiście, nieznane są inne załogi. Paradoksalnie jednak, jeśli Orlik nie brał udziału w starciu pod Pociechą poprzedniego dnia – zakończonym zniszczeniem tankietek z braku benzyny, zwiększa to prawdopodobieństwo tego, że w ramach innej części dywizjonu walczył pod Sierakowem. Nie jest jednak pewne, czy faktycznie miał tankietkę z nkm-em (zob. uwaga [6]). Fakt rzucenia do walki przez gen. Abrahama tankietek potwierdza ogólnie relacja rtm. Zbigniewa Szacherskiego z 7 Pułku Strzelców Konnych, jednakże bez szczegółów. W każdym razie, jeśli opisywane starcie pancerne miało miejsce, to biorąc pod uwagę wszystkie omówione powyżej niejasności co do wiarygodności Orlika, oraz powszechnie znaną tendencję do świadomego lub nieświadomego zawyżania w raportach strat wroga, mało wiarygodna jest liczba 7 czołgów zniszczonych tam przez jedną tankietkę, chociaż niewykluczone, że mogła faktycznie unieruchomić i uszkodzić kilka z nich.
5. Nie jest też jasna kwestia tankietek 71. Dywizjonu porzuconych z braku paliwa. R. Szubański w swojej zasadniczej pozycji Polska broń pancerna w 1939 roku podawał, że porzucono z braku paliwa tankietki II plutonu ppor. J. Dąbrowskiego, a Orlik walczył w I plutonie, jednakże w innych książkach podawał odwrotnie, że porzucono tankietki I plutonu i przypisał Orlika do II plutonu (prawdopodobnie to starszy błąd, podany w Początek pancernego szlaku z 1980 i nieskorygowany w nowszej pozycji Pancerne boje września z 2009). Z kolei M. Żebrowski napisał, że do Warszawy dotarły tankietki plutonu Dąbrowskiego. Brak jest w istocie w publikacjach jednoznacznego potwierdzenia, w którym plutonie służyli Orlik i Nawrocki (symptomatyczne jest, że w znanych relacjach autorzy nie wspominają w ogóle o numeracji plutonów). Nawrocki jednak wskazał, że jego (i zapewne Orlika) bezpośrednim przełożonym był por. Kalinowski, co na początku kampanii wskazywałoby na I pluton, Tritt zaś był dowódcą „czwartego półplutonu", zapewne wchodzącego w skład II plutonu. Numeracja plutonów ma jednak znaczenie wtórne wobec tego, że według relacji porzucone zostały czołgi z nkm-ami po walce pod Pociechą (zob. uwaga 4b). Zamieszanie zapewne wywołuje fakt, że dowódca I plutonu por. Kalinowski objął 12 września dowództwo całego szwadronu, a 19 września został ranny i nie walczył w Warszawie, natomiast ppor. Dąbrowski walczył podczas obrony Warszawy (ale niekoniecznie z czołgami „swojego" plutonu). Wydaje się, że po opisanej zmianie dowództwa i w miarę wyczerpywania się sprzętu, podział na plutony utracił znaczenie. Jeden zredukowany pluton mógł zostać przydzielony do 15 Pułku Ułanów pod Pociechą, a czołgi z drugiego zostały rozdzielone między inne oddziały, stąd Nawrocki ubezpieczał kolumnę artylerii, a Orlik mógł znaleźć się pod Sierakowem. Zarówno Orlik, jak i Nawrocki zdołali uzupełniać paliwo z rozbitych niemieckich wozów.
6. Prawdopodobne jest, że do stolicy dotarły dwie tankietki z działkami z 71 Dywizjonu Pancernego, Orlika i Nawrockiego. O tych dwóch tankietkach wspomina konsekwentnie Nawrocki, aczkolwiek utrzymuje, że tankietka Orlika była uzbrojona w km. Posiadanie przez Orlika w Warszawie tankietki z nkm-em potwierdzili z kolei Magnuskiemu Okuszko (który mógł o tym wiedzieć z własnej obserwacji) i Orlik. Z drugiej strony, jak wskazano wyżej, Nowakowski stwierdził, że trzy tankietki z nkm-ami musiały być pozostawione przez załogi po boju pod Pociechą z braku benzyny, co potwierdził mjr Chłapowski. Brak jest przesłanek wskazujących, że mogły zostać później ewakuowane po zorganizowaniu paliwa. Należy zwrócić uwagę, że znane jest zdjęcie dwóch(!) rozbrojonych tankietek z nkm-ami przejętych razem przez Niemców, obok dwóch TK-3, aczkolwiek nie ma pewności, że pochodzą z 71 Dywizjonu. Obecność dwóch, a prawdopodobnie nawet trzech tankietek z nkm w Warszawie jest jednak udokumentowana zdjęciem. Z relacji W. Tritta wynika, że 22 września przedarł się do Warszawy (bez sprzętu), lecz w Warszawie wyremontowano cztery tankietki (nieznanego modelu), „których obsługa znalazła się w szczęśliwszym położeniu mając możliwość zaopatrzenia się w zdobyczną benzynę" – kontekst sugeruje, że z 71 Dywizjonu. Należy zaznaczyć, że w Warszawie znajdowały się już zwykłe tankietki z km-ami z Centrum Wyszkolenia Broni Pancernych, tworzące kompanię Dowództwa Obrony Warszawy, wzmocnione resztkami 91 i 31 Samodzielnej Kompanii Czołgów Rozpoznawczych. Być może w Warszawie mogły się znaleźć też tankietki, których przezbrajania nie zakończono w Ursusie w chwili wybuchu wojny, o ile takie były i nie zostały wysłane do innych jednostek, jak WBP-M.
7. O użyciu niemieckiej amunicji napisał J. Magnuski według relacji Orlika, lecz brak jest jednoznacznego potwierdzenia takiej możliwości. Wprawdzie polska amunicja była wzorowana na „długim" naboju Solothurn 20x138 mm zaadaptowanym przez Niemców, lecz różniła się nieco dłuższą łuską 140 mm i innymi drobnymi różnicami wymiarowymi. Różnice tego rzędu, przy podobnym kształcie łuski, mogły nie uniemożliwiać wykorzystania niemieckiej amunicji w polskich działkach (chociaż raczej nie na odwrót). Roman Nawrocki w swoim liście nie potwierdził użycia niemieckiej amunicji, twierdząc, że znalazł skrzynki z amunicją zakopywane przez polskiego żołnierza. Nieprecyzyjna sugestia o zaopatrywaniu się w zdobyczną benzynę i amunicję wynika jednakże z jednej z relacji W. Tritta.
Główne źródła:
1. Janusz Magnuski: Karaluchy przeciw panzerom, Pelta; Warszawa 1995
2. Leszek Komuda: Przeciwpancerne tankietki, "Militaria" Rok 1 Nr 3 i Nr 4.
3a. Janusz Magnuski: W walce z pancerną nawałą, "Za Wolność i Lud" 39/1977
3b. Janusz Magnuski: Orlik atakuje pierwszy, "Za Wolność i Lud" 20/1978
3c. Janusz Magnuski: Bój pod Sierakowem, "Za Wolność i Lud" 39/1979
4. Leszek Komuda, Norbert Bączyk: Niszczyciel czołgów po polsku, "Nowa Technika Wojskowa" numer specjalny 6 (3/2009).
5. Rajmund Szubański: Polska broń pancerna w 1939 roku; Warszawa 2004
6. Mirosław Zientarzewski: Przeciwpancerne tekaesy, "Militaria i Fakty" 2/2006
7. Marian Żebrowski: Zarys historii polskiej broni pancernej, Londyn 1971
8. Krzysztof M. Gaj: Czołg rozpoznawczy TK-S, Warszawa 2013
9. Rajmund Szubański: Pancerne boje września, ZP Grupa, 2009
10. Janusz Ledwoch: TK-3/TKS (20 mm) / TKD/TKS-D, Wydawnictwo Militaria nr 451, Warszawa 2018
11. Jędrzej Korbal: Enkaem 20 mm – śladami legendy, "Technika Wojskowa Historia" nr specjalny 4/2023
12. Jędrzej Korbal: Enkaem 20 mm – szansa dla broni pancernej, "Technika Wojskowa Historia" nr 4/2023
AJ - zdjęcia ze zbiorów Adama Jońcy
źródło nieokreślone - głównie różne zdjęcia robione przez anonimowych żołnierzy niemieckich
Historia zmian:
Strona główna – Polska broń pancerna – Artyleria – Steel Panthers – Linki
Mile widziane komentarze, poprawki, uzupełnienia i zdjęcia - piszcie!
Wszystkie zdjęcia i rysunki pozostają własnością ich właścicieli, publikowane są jedynie w celach edukacyjnych.
Prawa do tekstu zastrzeżone - copyright © Michał Derela, 2007-2024.