Poza remontem łazienki przymierzamy się do malowania całego mieszkania, więc gdzie trzeba było, dziury w ścianach są pozaklejane i pozacierane. Ściany mam więc... mhmmm... łaciate i choćbym nie wiem jak sprzątała i tak nie wygląda to przyzwoicie. Cóż, najważniejsze, że coś się ruszyło. Czeka nas także malowanie mebli w pokoju dzieciaków (uwielbiam tę liczbę mnogą...). Nie mogę doczekać się mieszkania po przemianie (i po sprzątaniu...)
Wczoraj natomiast wyruszyliśmy na giełdę staroci, celem nabycia kinkietów do łazienki. I chyba po raz pierwszy w życiu udało mi się kupić to, co zamierzałam. Znam zasady negocjowania cen, ale jak je zobaczyłam, to niemal zaczęłam piszczeć. Starałam się powstrzymać, ale facet chyba mnie przejrzał. Tak, czy inaczej mój genialny mąż i tak stargował z ceny wyjściowej. Co o nich myślicie? Dodam tylko, że płytki mają być białe, ściany szare, lustro mam w złotej, rzeźbionej ramie. A po obu jego stronach kinkiety.
(Wybaczcie za jakość zdjęć i kadrowanie, ale są ciężkie i nie mogłam sobie sama poradzić)
A tak poza tym mój synek jutro idzie pierwszy raz do przedszkola i mam pietra!
Trzymajcie kciuki za Groszka ;)
Pozdrawiam Was!