Nothing Special   »   [go: up one dir, main page]

main

Restauracje

Warung Jakarta – drugie podejściePiotr Górecki - 2017-04-19

W nie jednym warungu jedliśmy, ale niestety nie udało nam się jeszcze zajechać do samej Indonezji, dlatego ilekroć jemy coś z kraju 17 tysięcy wysp konsultujemy to z polskim guru kuchni tamtych rejonów – Marcinem Wojtasikiem. Tak było i tym razem, kiedy odwiedziliśmy po raz kolejny warszawski Warung Jakarta.

Nasze pierwsze spotkanie z tym lokalem, zaraz po otwarciu, nie wypadło zbyt dobrze. Poza smażonym ryżem, czyli słynnym nasi goreng ayam, wszystkie pozostałe dania smakowały jakby ktoś poskąpił im smaku, dostosował je do wyimaginowanego polskiego uwielbienia dla bezbarwności.

Smutna prawda jest taka, że gdyby nie ochy i achy w środowisku indonezyjskim w Polsce nigdy byśmy do Warung Jakarty nie wrócili. Stwierdziliśmy jednak, że być może tak jak i w innych przybytkach z azjatycką kuchnią również tutaj funkcjonują podwójne standardy. Z jednej strony nie jest to dobra wiadomość, z drugiej szansa na to, że w kuchni naprawdę ktoś potrafi gotować.

Ostatnio zaszły w tym miejscu spore zmiany, dlatego postanowiliśmy przyjrzeć się kto właściwie stoi na sterach. Poza właścicielem, który w Indonezji spędził pięć lat i szczerze zaangażowany jest w promowanie jej kultury w Polsce, w kuchni rządzą Julius Dharmaatmadja z Jawy Zachodniej i Karol Jaszak, znany między innymi z Fokima. I powiem Wam, że ten egzotyczny tercet zdecydowanie się sprawdza i coraz bardziej rozkręca oferując polskim klientom coś więcej niż bezpieczne smaki, a nowoczesną interpretację kuchni indonezyjskiej. Jest streetfoodowo, a dania podane na liściach palmowych nie tylko cieszą oko, ale i smakują. A to najważniejsze! Mimo, że oboje jesteśmy mięsożercami z przyjemnością zjedliśmy zestaw wegański – placki z kukurydzy oraz kulki w panko z groszku, tofu i tempeh z pysznym sosem (najsłabiej wypadł wege endang). To dość ciężka opcja, ale na szczęście można uzupełnić ją o pikle z ogórków, kiełki i fasolkę.

Zresztą sami zobaczcie co jedliśmy, oblizuję się na samo wspomnienie 😉

Zupa na bazie mleka kokosowego z maniokiem
Woda kokosowa
Placki z kukurydzą (bakwan jagung), kulki z zielonego groszku w panko (bakso) i kulki z tofu+tempeh oraz czerwony ryż z wegetariańskim rendangiem
Szaszłyki z kurczaka (sate ayam), smażony makaron (mie goreng) i duszona wołowina (rendang)
Zupa na bazie mleka kokosowego z wołowiną (soto betawi)
Kiełki fasoli mung i zielona fasolka (toge i kacang buncis) oraz pikle z ogórka
Deser z czerwonym ryżem, pandanową tapioką, kokosem, lodami oraz owocem chlebowca

Są dwa elementy, które nas szczególnie zaskakują w Warung Jakarcie – jeden negatywnie, a drugi pozytywnie. Ten pierwszy to rendang, czyli długo gotowana wołowina, uznawana za jedno z najlepszych dań na świecie. Niestety w Warung Jakarta nie jest tak intensywna w smaku jak te, które do tej pory jedliśmy. Na szczęście podobno w karcie ma pojawić się również ta bliższa naszym gustom, przygotowywana przez wiele godzin wersja, więc będziemy z niecierpliwością jej wyglądać. Drugie, tym razem pozytywne, zaskoczenie to sos, który smakuje nam tak bardzo, że mamy ochotę jak najszybciej odtworzyć go w domu. Powstał on na bazie pomidorów, ale to podkręcenie anyżem, imbirem i trawą cytrynową sprawiło, że momentalnie zniknął z miseczki! Koniecznie się o niego upomnijcie, bo jest znacznie lepszy niż kisielowaty słodko-kwaśny, który również trafia na stoły 😉

PS: Warung Jakarta warto odwiedzać nie tylko ze względu na jedzenie, ale i wydarzenia – projekcje filmów indonezyjskich czy pokazy tańca. Na dokładkę od przedostatniego weekendu kwietnia rusza również ze stoiskiem na Nocnym Markecie.